Jako społeczeństwo nie byliśmy w stanie zintegrować wszystkich uchodźców. Nie chcemy nawet przyznać, że istnieją problemy z ich postawą polityczną i sytuacją psychologiczną – mówi dziennikowi „Welt” ekspert ds. islamizmu Ahmad Mansour. Podkreśla: traktujemy uchodźców z podwójnymi standardami.
24-latek z Somalii zabił w ubiegły piątek w centrum Wurzburga trzy kobiety i zaatakował nożem wiele innych osób, zanim został zatrzymany i obezwładniony przez policjantów strzałem w nogę. Minister spraw wewnętrznych Bawarii Joachim Herrmann widzi w zamachu w Wurzburgu motywy islamistyczne. Jednocześnie stało się jasne, że mężczyzna z Somalii ma problemy psychiczne.
Gdzie przebiega linia demarkacyjna między radykalizacją a niestabilnością psychiczną – pyta „Welt” eksperta ds. islamizmu Ahmada Mansoura.
„Ludzie, którzy są skłonni krzywdzić innych, są zawsze upośledzeni psychicznie”, mówi Mansour. „To nie jest tak, że jeszcze rok temu terroryści byli zdrowi. Jednak teraz mamy do czynienia z nową jakością. I to przy ogólnoświatowej fali bardzo niestabilnych jednostek radykalizujących się we wszystkich kierunkach. Ale ta radykalizacja nie odbywa się w organizacjach”.
Mansour jest zdania, że „w tej chwili nasze siły bezpieczeństwa nie są przygotowane i są przeciążone, a terroryzm nadal kojarzony jest z grupami co najmniej dwóch lub trzech osób”, a nie atakami jednostek.
Mansour mówi w wywiadzie: „Musimy być świadomi: wraz z uchodźcami przyjęliśmy wielu wspaniałych ludzi, którzy naprawdę chcą żyć tutaj bezpiecznie i w sposób ukierunkowany na wolność. Ale mamy też dużą liczbę ludzi, którzy są socjalizowani zupełnie inaczej i przynoszą ze sobą inne wartości”.
Zdaniem eksperta ds. islamizmu „jako społeczeństwo nie byliśmy w stanie zintegrować tych ludzi, przekazać im oczekiwań, zdemontować wartości, które są skrajnie sprzeczne z naszymi podstawowymi wartościami. Widzimy tego skutki w postaci radykalizacji i pogardy dla społeczeństwa”.
„Jako społeczeństwo, potrzebujemy innej samoświadomości i innego postrzegania problemów, które mamy. Nie chcemy nawet przyznać, że istnieją problemy z postawą polityczną i sytuacją psychologiczną uchodźców. Nie chcemy być posądzeni o popieranie skrajnej prawicy” – podkreśla rozmówca dziennika „Welt”.
I dodaje: „Zawsze zadziwiają mnie niektórzy uczestnicy moich kursów dla pedagogów i pracowników socjalnych, którzy zajmują się pracą integracyjną, a którzy w ogóle nie chcą przyznać, że uchodźcy mogą przynieść ze sobą także coś negatywnego. Jakby byli oni wyłącznie prorokami!”
Ale to są „normalni ludzie, wśród których są dobrzy i źli”, mówi Mansour. „O tym właśnie musimy porozmawiać. Ale jeśli każde podnoszenie problemu jest natychmiast oskarżane o rasizm, to jest to fatalne. Stoimy przed pokoleniowym zadaniem integracji, a jeszcze nawet nie zaczęliśmy”.
„Zasadniczo traktujemy uchodźców z niewiarygodnym podwójnym standardem” – uważa ekspert. „Dotyczy to (…) wielu z tych, którzy obecnie domagają się, w odniesieniu do zamachu (w Wurzburgu), aby poczekać i zobaczyć, co naprawdę kierowało tym człowiekiem. Nie sądzę, żeby za dwa tygodnie chcieli usłyszeć, jaki był prawdziwy problem. Nie interesują ich ofiary ani motywy zbrodni. Mają czarno-biały obraz, widzą tylko radykalne prawicowe zagrożenie, a wszystko inne jest nieistniejące. Równie kontrproduktywni są ci, którzy widzą tylko przemoc uchodźców i islamizm, a nie patrzą na prawicowych radykałów”.
Zdaniem Mansoura „jest to trucizna dla naszego demokratycznego społeczeństwa i naszej kultury debaty. Jeśli nie zapytamy szczerze, dlaczego, to nie będziemy w stanie zrozumieć procesów zachodzących w naszym społeczeństwie”.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)