Gazeta Wyborcza dotarła do rozkazu, jaki Komenda Główna Policji miała rozesłać do wszystkich komend wojewódzkich w kraju. Nakazuje on policjantom działania mające na celu doprowadzenie do tego, by restauracje i inne lokale przestały „funkcjonować nielegalnie”.
Z dokumentu, do którego dotarła Wyborcza, a jaki rozesłać miała Komenda Główna Policji, wynika, że przed stawiającymi opór restauracjami funkcjonariusze mają ustawić „posterunek stały”, stosować politykę informacyjną, legitymować osoby będące w lokalach, nie dopuszczać do tego, by ktokolwiek wszedł do środka, kontrolować te obiekty w systemie dwuzmianowym.
„Nasze działania mają być skuteczne” – czytamy w rozkazie, który zwraca uwagę, że sprawa jest tym bardziej priorytetowa, że warunki atmosferyczne coraz bardziej sprzyjają wyjściom ludzi z domów.
W części rozkazu, do którego dotarła Gazeta, dotyczącej lokali fitness czytamy, że zdarzały się sytuacje, gdy zarządzający siłownią odmawiali policjantom wstępu na teren lokalu. „Dlatego wskazane jest, aby dobierać odpowiednią taktykę i siły do kontroli tego typu obiektów” – czytamy w dokumencie. Jeśli lokal pomimo kontroli otworzy się ponownie, policja ma kierować sprawę do prokuratury, informując, że mogło dojść do złamania art. 165 Kodeksu karnego. Artykuł ten mówi o sprowadzaniu niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, za co grozi do ośmiu lat więzienia.
Dziennikarze Wyborczej chcieli zweryfikować prawdziwość treści rozkazu, do którego dotarli oraz dowiedzieć się, czy wzmożone kontrole m.in. w Łodzi to pokłosie pisma, jakie rozesłała Komenda Główna Policji. Kom. Marcin Fiedukowicz, rzecznik komendanta miejskiego policji w Łodzi, odpowiedział wymijająco.
– Podstawą prawną działań policji są obowiązujące przepisy sanitarne, które wprowadzają obostrzenia związane z trwającym stanem epidemii. W tym zakresie nie zmieniło się nic od chwili wprowadzenia obostrzeń – poinformował Fiedukowicz Wyborczą.
Jednocześnie przyznał, że policja w ostatni weekend prowadziła w Łodzi wzmożone kontrole. Policjanci byli w 141 lokalach gastronomicznych i siłowniach. Nieprawidłowości stwierdzili w 26 obiektach na terenie Łodzi i w ich sprawie wszczęto czynności wyjaśniające.
– Od niedzieli kontrole policji nasiliły się dramatycznie. Patrol pod naszą restauracją mamy cały czas. Goście są informowani o tym, że jeśli usiądą, to dostaną kary. Jeżeli goście, którzy przychodzą zamówić coś na wynos, spędzają zbyt wiele czasu w restauracji, bo nie mogą się zdecydować, to zaraz mamy kogoś z policji nieubranego służbowo, kto stoi w drzwiach i podsłuchuje. Gdy próbujemy rozmawiać, pan ucieka – opowiada cytowany przez Wyborczą Mateusz Raczyński, współwłaściciel restauracji Aloha Poke w centrum Łodzi. – A gdy policjanci stali u nas przed bramą we wtorek, próbowałem do nich podejść, ale odeszli szybkim krokiem i po 15 minutach byli w tym samym miejscu. Z kolei wczoraj byłem spisany cztery razy, choć w lokalu byłem sam z dziewczyna, nikogo innego w środku nie było.
– Aktualnie nie istnieje żadne prawo, które zakazuje nam działalności gospodarczej, bo nie mamy stanu wyjątkowego. Nie robimy więc nic złego. A nie jest naszą winą to, że zakażenia covidem są na takim poziomie – podkreśla Patryk Kumosiński, właściciel The Chef. – Skandalem jest to, że komendant wydaje nakaz nękania nas. Że policjanci mają stać przed lokalem tak długo, aż polegniemy. Chciałem powiedzieć panu komendantowi jedno: nie polegniemy.
Źródło: Gazeta Wyborcza
One comment
Jaroslaw
16 kwietnia, 2021 at 2:46 pm
Stasi i SB sie kłaniają