W piątek po blisko sześciu latach postępowania kozienicki Sąd Rejonowy uniewinnił Sebastiana Nadolskiego i siedem innych osób od zarzutu porwania i pozbawienia wolności dziecka, Fabiana N. Po tym jak ojciec przejął opiekę nad synem ogłoszono drugi raz w Polsce wdrożenie procedury Child alert. Ojca i syna poszukiwała policja w całej Europie, zostali zatrzymani przez komandosów strzelających z ostrej broni na autostradzie, Sebastian Nadolski spędził sporo czasu w areszcie. Piątkowe – jeszcze nieprawomocne – orzeczenie sądu wskazuje, że nie było żadnych podstaw do ścigania ojca z synem.
Sprawa Sebastiana Nadolskiego była bardzo głośna. W listopadzie 2015 roku mówiły o tym wszystkie media. Wersja oficjalna, medialna mówiła o tym, że zamaskowani mężczyźni porwali trzyletniego chłopca wyrywając go z rąk matki. W rzeczywistości wyglądało to tak, że ojciec zabrał synka, który sam do niego podbiegł. Matka widziała, była świadkiem, że dziecko jest pod opieką ojca, który zresztą nie miał wówczas odebranych praw rodzicielskich. Nie było najmniejszych przesłanek do podejrzeń, że chłopcu cokolwiek zagraża. Mimo to jedenaście dni byli poszukiwani przez wszystkie służby w całej `Europie. „Zatrzymanie ojca Fabiana, z synkiem na tylnym siedzeniu samochodu, odbyło się w iście filmowym stylu. Na autostradzie pojawiła się blokada, funkcjonariusze z długą bronią, strzelanie ostrą amunicją w szyby auta. Tyle tylko, że policjanci musieli wiedzieć, że broń mężczyzny jest w policyjnym depozycie, a on sam nie stawiał żadnego oporu. Sebastian Nadolski przesiedział wiele miesięcy w areszcie, choć prokurator nie był w stanie postawić mu żadnych zarzutów” – tak pisaliśmy o tym w ubiegłym roku.
Sprawa w sądzie trwała kilka lat, choć było oczywiste, że ojciec posiadający prawa rodzicielskie nie mógł porwać swojego dziecko. A gdyby nawet: to matka wiedziała od razu, że chłopiec jest pod opieką ojca, a w takich sytuacjach procedura child alert nie może być uruchamiana. Mimo wszystko dopiero w piątek, 5 lutego sędzia Krzysztof Jerzy Piaseczny uniewinnił nie tylko Sebastiana Nadolskiego, ale także pozostałe osoby zaangażowane w sprawę, „stwierdzając w uzasadnieniu, że całkowicie przychyla się do stanowiska obrońców i oskarżonych, że oskarżeni nie popełnili żadnego przestępstwa” – pisze Sebastian Nadolski.
Wyrok dla obserwatorów tej sprawy wydaje się oczywisty, nie mógł być inny. Problem jednak w tym, że niewiele on zmienia. Dla ojca, dla Sebastiana Nadolskiego zmienia dużo: nie jest skazany, jest wolny, ale nie zmienia niczego dla dziecka, które jest od wielu lat alienowane, separowane od ojca. „Mam nadzieję, ze jest to po długich 6 latach początek drogi do spotkania w tej chwili z już z 8,5 letnim Fabianem i odzyskanie możliwości uczestniczenia w jego wychowaniu i dorastaniu” – pisze z nadzieją jego ojciec.
Piątkowy wyrok powinien sprawić, że procedura child alert zostanie gruntownie przejrzana i zmodyfikowana, bo zamiast bronić dzieci, które faktycznie są zagrożone, w Polsce jest bronią atomową w sporach między rodzicami. O wszystkich przypadkach wdrożenia tej procedury pisaliśmy tutaj. Interpelacje w tej sprawie składał już poseł Grzegorz Braun, poselski Zespół do spraw Przeciwdziałania Alienacji Rodzicielskiej miał zająć się tym tematem zanim epidemia uniemożliwiła spotkania w Sejmie z udziałem strony społecznej.
—
Child alert to kłujący w oczy przykład nieudolności państwa, które dobre narzędzie wykorzystuje w złym celu, które daje się wciągać w manipulacje którejś ze stron konfliktu rodzicielskiego. Drugim, dużo ważniejszym przykładem takiej nieudolności jest praktycznie bezradność państwa podczas egzekucji orzeczeń dotyczących tak zwanych kontaktów po rozstaniu rodziców. Państwo jest bezwzględne wobec tak zwanych alimenciarzy, mimo że od lat nie potrafi ucywilizować orzeczeń o alimentach na wzór innych państw Unii Europejskiej (tabela alimentacyjna od lat jest tematem rozważań w ministerstwie i… tyle, nie ma odważnych, żeby zająć się tym tematem na poważnie). Państwo od lat nie potrafi przeciwdziałać alienacji rodzicielskiej, mimo że z każdym rokiem pojawia się więcej opracowań naukowych mówiących o tym, jak okrutną formą przemocy jest to zjawisko. Może teraz przyjdzie jakieś otrzeźwienie, bo orzeczenie w sprawie Sebastiana Nadolskiego oznacza kompromitację organów ścigania, które zamiast stać na straży prawa i dobra dziecka, stało się kolejny raz stroną w sporze między rodzicami.
7 comments
Dawid
7 lutego, 2021 at 12:47 pm
Państwo zupełnie nie bierze odpowiedzialności za obywateli, na oślep karze się ojców i utrudnia im sprawowanie wladzy rodzicielskiej a wspiera alimenciary i patologie, dlatego co chwilę słyszymy, że coraz więcej dzieci w psychiatrykach albo matka-patuska skrzywdziła dziecko.
Grzegorz
7 lutego, 2021 at 11:40 pm
Oby patrzac szerzej, oby doszlo do od dawna juz oczekiwanej kompromitacji Sadow tzw Rodzinnych. Z nazwa rodzinne, te instytucje maja coraz mniej wspolnego
zdzicho
8 lutego, 2021 at 12:34 am
Policyjna przemoc to narzędzie 'państwa’. Obecny JUDENRAT w Wwie z lubością z niego korzysta – „Policja kontra przesiębiorcy. W całej Polsce trwa zmasowany atak policji” czy „Dlaczego Policja aresztowała Bustowskiego? Czy prawda o truciu Polaków wyjdzie na jaw?” Po tego jednego faceta, który sam poinformował telefonicznie policję gdzie aktualnie przebywa pojechało siedem suk z pełnymi załogami i zakuto go na kilkanaście godzin.
Arek
8 lutego, 2021 at 12:39 am
Zmiany przydały by się w ośrodkach orzekających z którym rodzicem dziecko ma lepszy kontakt, rozmawiałem z kobietą która orzeka w Mrągowie i powiedziała mi że nawet jak z ojcem dziecko ma lepszy kontakt to i tak piszą że dziecko trzeba oddać matce. Po co w takim razie ta szopka?
Gonzales
8 lutego, 2021 at 12:41 am
To jest tragedia…
Nie child alert, ale Silver Bullet alert.
Nie dajmy się oszukiwać.
Łukasz
9 lutego, 2021 at 4:22 pm
chory kraj, ciemnogród i średniowiecze!
Andrzej Wolski
17 marca, 2021 at 5:38 pm
brawo Sąd! chory kraj, żeby ojciec nie widywał latami dzieci bo jakaś banda urzędasów robi sobie co chce. DOŚĆ!