– Nikogo o żadne pierwszeństwo w kolejce nie prosiłem i w żadnym wypadku nie zaszczepiłem się poza kolejnością – stwierdził w poście opublikowanym na Facebooku poseł PiS Zbigniew Girzyński po tym, jak zrobiła się chryja, że kolejna osoba funkcyjna z PiS-u załapała się na deficytową szczepionkę w trybie ekstraordynaryjnym.
Sprawa zrobiła się na tyle poważna, że Naczelnik Państwa postanowił niezwłocznie wkroczyć do akcji, o czym poinformował urbi et orbi za pośrednictwem Twittera Przewodniczący Komitetu Wykonawczego i Sekretarz Rady Politycznej PiS Krzysztof Sobolewski.
– Pan Poseł Girzyński decyzją Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego został w dniu dzisiejszym zawieszony w prawach członka PiS. Zasady obowiązują wszystkich – napisał oschle, acz jednoznacznie.
Pan poseł broni się, że żadnego prawa przecież nie naruszył, bo to jego zaprosił na szczepienie Uniwersytet Mikołaja Kopernika, na którym pracuje i że on nie wychodził przed żadną orkiestrę.
– O tym, że dopełniłem tych formalności i zgłosiłem się, poinformowałem w mediach społecznościowych, zachęcając także innych do takiej postawy. Następnie postępowałem, jak inni pracownicy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zgodnie w informacjami przekazywanymi przez mojego pracodawcę, jakim jest Uniwersytet oraz zgodnie z wytycznymi z Ministerstwa Zdrowia przekazywanymi mi (podobnie jak innym) za pośrednictwem portalu: pacjent.gov.pl na moje internetowe konto pacjenta. Tam otrzymałem stosowne skierowanie oraz termin i miejsce szczepienia wystawione przez Ministerstwo Zdrowia – wyjaśnia zawieszony poseł.
Niestety, pech pana posła polega na tym, że jest nie tylko pracownikiem naukowym, ale również posłem partii rządzącej, która zmaga się akurat z potężnym rozstrojem logistycznym związanym ze szczepieniami obywateli. To sprawia, że kierownictwo partii w sposób szczególny wyczulone jest na każdą dywersję z tym związaną, a taką było beztroskie z politycznego punktu widzenia zaszczepienie się przez posła Girzyńskiego.
Z formalnego punktu widzenia pan poseł ma rację – prawa nie złamał. Tyle, że od doświadczonego polityka, a takim politykiem jest Zbigniew Girzyński, partia wymaga roztropności, a właściwie przebiegłości politycznej, która sprawia, że zawczasu przewiduje się skutki własnych działań. Tych pan poseł nie przewidział, co właśnie uprzytomnił mu Jarosław Kaczyński.
Karząca ręka prezesa partii zapewne nie sprawi, że pan poseł za karę nie otrzyma drugiej dawki szczepionki, ale z pewnością ręka ta nie zadrży mu, kiedy przyjdzie czas układania listy wyborczej w okręgu toruńskim. Zadba o to także wewnętrzna konkurencja, która z niepokojem przecież obserwuje aktywność medialną pana posła, nie uchylającego się tak jak inni posłowie od katuszy moralnych, związanych z występami w TVN24.
Nie sposób w tym wszystkim nie zauważyć, że pan poseł Girzyński, stał się pierwszą ofiarą szczepień w Polsce. Anafilaktyczny Poszczepienny Wstrząs Partyjny (licentia poetica – moje), to wyjątkowo niebezpieczny, pozamedyczny skutek uboczny szczepień, który może skutkować nieodwracalnym zejściem, tyle że ze sceny politycznej. Wprawdzie pan poseł już raz z niej zszedł, znaczy się wystąpił z PiS-u, ale było to przecież w zupełnie innych, jakże radośnie przedpandemicznych okolicznościach przyrody.
I niech ktoś teraz powie, że antyszczepionkowcy z tym ich całym gadaniem o szkodliwości szczepień, nie mają choć w części racji.
Maciej Eckardt
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji.