Monika Witkowska szczerze o zdobyciu K2 zimą

Magdalena Targańska17 stycznia, 202112 min

Monika Witkowska – podróżniczka, himalaistka, żeglarka, pisarka, dziennikarka i przewodniczka wypraw trekkingowych, jako 8 Polka zakończyła zdobywanie Korony Ziemi – na swoim profilu na Facebooku podsumowała wejście na K2 zimą.

Wszyscy zdobywcy K2 już szczęśliwie dotarli do bazy, choć pewnie radość ze zdobycia szczytu mocno ogranicza śmierć lubianego i cenionego przez wszystkich Sergia  Mingote. Emocje ataku szczytowego opadły, za to rosną – przynajmniej w naszych mediach – rosną emocje komentarzy.
Wiele osób pyta również i mnie, co myślę na temat zdobycia K2 z użyciem tlenu z butli. Powiem szczerze – mam wrażenie, że jako Polacy chyba jesteśmy na tym punkcie przeczuleni. Podczas gdy inne nacje cieszą się że K2 zostało zimą zdobyte, my roztrząsamy czy powinno być tak, czy też inaczej… Nie zawsze się z Rysiem Gajewskim zgadzam (R.G. – taternik i himalaista mający na koncie m.in. pierwsze zimowe wejście na Manaslu), ale w tym przypadku jak najbardziej podpisuję się pod jego słowami:
-Po pierwsze, jest to pierwsze zimowe wejście. Czy ktoś wejdzie z tlenem, czy bez, to nie ma znaczenia, bo liczy się wejście.
Co do mnie, to bardzo się cieszę, że to akurat Nepalczycy zostali pierwszymi zdobywcami zimowego K2. Należało im się, bo po prostu są najlepsi, byli zdeterminowani, ale też umieli pracować w zespole. Że weszli na tlenie? Tak było też i na Evereście w 1980 roku – przecież tam również korzystano z tlenu, a jakoś z rangą wyczynu nikt chyba nie polemizuje.
Na K2 inne wyprawy w ubiegłych latach próbowały i rady nie dały. A zresztą Mimgma G wszedł bez butli i co? Też nie dobrze, bo zarzuca mu się że korzystał z poręczówek założonych przez kolegów. Tymczasem na innych wyprawach również na wejście jednego czy dwóch wspinaczy bardzo często pracują inne osoby – wystarczy poczytać książki choćby o polskich wyprawach.
Komuś nie podoba się styl w jakim weszli? Nie ma sprawy – jeśli ktoś chciałby zrobić wejście na K2 (czy inną górę) inaczej, wedle swojej ideologii, to wolna droga – do historii himalaizmu można wejść na różne sposoby.
Podziwiam tych, którzy wspinają się czysto sportowo (ja ze względów zdrowotnych wejść bez tlenu robić nie mogę) i jak najbardziej zgodzę się, że styl sportowy w najlepszym wydaniu to rezygnacja ze wspomagania się tlenem. Ale tu była sprawa jasna – chodzi o wejście. W ogóle, stanięcie zimą na szczycie. Z tlenem też było ciężko – każda butla to ok. 4 kg, a na wysokości odczuwa się inaczej niż w dole. co w górach wysokich jest jeszcze bardziej odczuwalne.
Zakładam, że teraz Nepalczycy ze względu na ciężar mieli ze sobą jedną, maks dwie, a to przy takiej wspinaczce (przypomnę – jeszcze z poręczowaniem po drodze, co oznacza też i dociążenie linami) oznacza mocne oszczędzanie tlenu i ograniczanie sobie jego przepływu. No i ryzyko większe, kiedy go nagle zabraknie.
To mit, że z butlą idzie się tak łatwo – człowiek nadal się potwornie męczy i choroba wysokościowa wciąż mu zagraża, (jednak fakt zmniejsza się ryzyko odmrożeń i jest się nieco bardziej przytomnym w działaniu). Poza tym lawiny, spadające kamienie, walące się seraki albo szczeliny grożą każdemu – nie ważne czy ktoś ma butle czy nie.
Mówiąc o wejściach sportowych tematem tabu dla wielu wspinaczy są poręczówki i korzystanie z pomocy Szerpów/HAPów. Nie wierzę że schodząc w złej pogodzie albo przechodząc przez szczeliniasty teren ktoś nie skorzysta z lin założonych wcześniej dla wypraw, o których z takim niesmakiem mówi się „komercyjne”. Albo że nie wejdzie do namiotu rozstawionego przez Szerpów, czy też kolegów z wyprawy. A co do Szerpów z K2 to podejrzewam, że nie mieli aż tak świetnego sprzętu jak wspinacze z Zachodu (mam na myśli np. podgrzewane kombinezony czy rękawice itd.), o tym się jednak nie mówi.
Ale wracając do tych „nieszczęsnych” butli. Pamiętam jak wspominany wyżej Rysiek Gajewski mówił mi kiedyś, że dla niego wejście bez butli oznacza, że wspinacz na ataku szczytowym butli ze sobą się nie ma w ogóle! Bo po prostu trzeba coś zaryzykować. A jak uznać w takim razie wejście gdy wspinacz butlę w plecaku ze sobą ma, czyli aż tak dużo nie ryzykuje, bo wie, że jak mu będzie gorzej, to sobie z niej zrobi użytek… Jeszcze pal sześć jak tę butlę niesie sam, ale przecież bywa też tak, że butlę to niesie Szerpa. Albo sytuacje gdy w górze ktoś butli nawet i nie używa, ale po drodze na tlenie śpi i się regeneruje. Osobiście bardzo cenię tych, którzy z butli korzystają, ale się do tego uczciwie przyznają, bo przecież wyczynu to nie przekreśla, razi mnie natomiast metoda „ściemniania” czy „może się nie wyda” – a takie przypadki w polskim himalaizmie niestety mamy.
Myślę że etyka i uczciwe zasady w himalaizmie są wyjątkowo ważne. Po prostu trzeba być szczerym – wobec innych i wobec siebie, bez kreowania przy tym innej rzeczywistości. To co mi zaimponowało u Nepalczyków, to że potrafili się zintegrować, działać razem dla wspólnego celu, bez relacjonowania każdego swojego kroku, bez niepotrzebnego, sztucznie kreowanego heroizmu. Brawo, to wspaniały przykład dla wszystkich!
Udostępnij:

Magdalena Targańska

Leave a Reply

Koszyk