Jego życie to pasmo przestępstw przewlekane pobytami w więzieniach i kolejnymi ucieczkami. Uciekał zarówno z więzień jak i jednostki wojskowej. Kolejne odsiadki niczego go nie nauczyły. Oto historia jednego z przestępców działających na Pomorzu.
Stanisław Rowiński urodził się 24 stycznia 1906 r. w Broku, pow. Ostrów w województwie Białostockim. Był synem Onufrego i Zofii z domu Minda. Wychowany został w obrządku Rzymsko – Katolickim. W życiu zawodowym z powodu nie ukończenia żadnej szkoły był zwykłym robotnikiem. Do 1928 r. mieszkał wraz z rodzicami i gospodarzył na ich 10 morgowym gospodarstwie rolnym.
Bardzo szybko wszedł na niebezpieczną ścieżkę konfliktu z prawem. Pierwszy raz został skazany 4 października 1922 r. przez Sąd Pokoju w Stoczku na miesiąc więzienia. Następnie 26 marca 1923 r. przez Sąd Powiatowy w Tczewie na karę 2 miesięcy pozbawienia wolności, oraz dwa dni później przez Sąd Pokoju II Okręgu w Ostrowiu na jeden miesiąc więzienia. W 1928 r. wyjechał za pracą do Brześcia nad Bugiem, gdzie najął się do pracy przy spławianiu drewna do Gdańska. Po pierwszym spławianiu za zarobione pieniądze nabył większą ilość tytoniu, którą postanowił przemycić do kraju. W trakcie został jednak zatrzymany, lecz po spisaniu protokołu z zatrzymania został zwolniony i udał się do Tczewa, gdzie nadal zajmował się przemytem tytoniu i cygar. Gdy w Tczewie był już spalony przeniósł się do Świecia by dalej prowadzić swój fach. Kilkakrotnie został przyłapany na gorącym uczynku nie ponosząc z tego tytułu większych niedogodności. 17 października 1927 r. został powołany do wojska i przydzielony do 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich. W pułku przebywał do 29 grudnia 1929 r. Nie wykazał się żadnymi osiągnięciami. Pokazał się za to z innej strony. W nieznanych okolicznościach odmówił wykonania rozkazu, za co został skazany wyrokiem Wojskowego Sądu Okręgowego nr VIII w Grudziądzu na 1 rok, 9 miesięcy i 2 tygodnie więzienia.
Po odbyciu kary w więzieniu wojskowym w Grudziądzu powrócił do jednostki w celu dalszego odsłużenia służby i przebywał w pułku od 23 października 1930 r. do 20 maja 1932 r., po czym odsiedział kolejny wyrok więzienia. Do pułku powrócił 6 grudnia 1932 r.
13 października 1933 r. w zmowie z innym ułanem Piotrem Rapiowcem zdezerterował z jednostki i przekroczył niemiecką granicę.
Po przekroczeniu granicy zatrzymany zostałem wraz z Rapiowcem przez niemiecką żandarmerię. Granicę przekroczyłem w okolicach m. Lipusz. Po zatrzymaniu mnie przez niemiecką żandarmerię zostałem odstawiony do m. Bytowo gdzie zostałem osadzony na przeciąg tygodnia w areszcie za nielegalne przekroczenie granicy. W m. Bytowo badany byłem przez jakiegoś urzędnika niemieckiego w ubraniu cywilnym na okoliczność jaką pułk posiada broń i w jakiej ilości, nazwiska niektórych oficerów i inne, których dzisiaj nie pamiętam. Na te pytania nie dałem im odpowiedzi, zasłaniając się nieznajomością. Po odbyciu kary za nielegalne przekroczenie granicy zostałem wydalony z Prus do Polski na zieloną granicę. Policja niemiecka na moją prośbę nie wydała mnie policji polskiej, a tylko po doprowadzeniu do granicy kazali mi iść.
Po powrocie do Polski przez około 6 tygodni Stanisław Rowiński ukrywał się w miejscowościach Tczew, Grupa i Świecie. Po tym czasie został zatrzymany przez policję i oddany w ręce żandarmerii z Grudziądza. 9 grudnia 1934 r. został skazany za zdradę tajemnic wojskowych i dezercję przez sąd wojskowy w Grudziądzu na karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz wydalenie z wojska. Oskarżony był również o to, że podczas pobytu w Niemczech umyślnie ujawnił urzędnikowi niemieckiemu Szefflerowi w Bytowie (…) wiadomości, dotyczące wojskowej obrony Państwa, które ze względu na dobro Państwa Polskiego należy zachować w tajemnicy przed rządem obcego państwa, mianowicie ujawnił nazwiska oficerów 16 pułku ułanów, ilości szwadronów i ludzi w tym pułku, ilość K.M. w jego szwadronie oraz dane o wyszkoleniu rezerwistów.
Rozpoznanie nazwisk oficerów służących w 16. PUW nie stanowiło dla Niemców żadnej zagadki. Często można było znaleźć opisy uroczystości czy zawodów sportowych, gdzie były podawane nazwiska.
W późniejszych zeznaniach Rowiński tak wspominał:
Siedząc w więzieniu wojskowym w Grudziądzu zachorowałem na nogę i zostałem wysłany na leczenie do wojskowego szpitala w Toruniu.. Po wyleczeniu, w czasie odwożenia mnie do więzienia w Grudziądzu eskortującemu mnie żołnierzowi uciekłem z wagonu i zbiegłem. Ukrywałem się przez około 5 miesięcy w okolicach Świecia i Chełmna. W grudniu 1934 r. zostałem ponownie złapany przez policję i odstawiony do Grudziądza.
Z tytułu kary za szpiegostwo został skazany na pięć lat pozbawienia wolności, wydalenie z wojska oraz utratę praw publicznych i obywatelskich na przeciąg 6 lat. 10 lipca 1935 r. został przeniesiony z więzienia w Bydgoszczy do więzienia w Koronowie, skąd również uciekł.
28 września 1935 r. Naczelnik więzienia w Koronowie wysłał pismo zawiadamiające do Prokuratora Sądu Okręgowego w Bydgoszczy o ucieczce Rowińskiego z więzienia. Nie udało się ustalić dlaczego we wszystkich relacjach i dokumentach podane jest iż do jego ucieczki doszło podczas transportu z więzienia w Grudziądzu do więzienia w Bydgoszczy. Całkowicie pomija się tu moment jego pobytu w Koronowie.
Według dochodzenia Rowiński działał w porozumieniu z więźniami Władysławem Krajczyńskim, Franciszkiem Piórkowskim, Maksymilianem Knitterem, Michałem Wieczorkiewiczem, Edmundem Dominowskim i Józefem Karczyńskim. Wspólnie zrobili otwór w murze celi, przez który Rowiński przeszedł do przyległego kościoła, skąd przez okno przedostał się na zewnątrz więzienia.
Jak do tego doszło? Oddajmy głos głównemu zainteresowanemu:
Przy końcu 1935 roku, jako wydalony na stałe z wojska, przewozili mnie do więzienia cywilnego w Bydgoszczy. W czasie transportowania mnie pociągiem na stacji kolejowej Laskowice zbiegłem eskortującym mnie 2 żołnierzom. Z Laskowic udałem się do Tczewa do swojego kolegi Zygmunta Janiszewskiego zamieszkałego na Żuławach. Będąc u Janiszewskiego zostałem zatrzymany przez policję, której jednakowoż zdołałem zbiec. W czasie ucieczki zostałem postrzelony w prawą rękę powyżej łokcia. Gdy zmyliłem udałem się na stację kolejową, gdzie ukryłem się w rurze od ustępu w wagonie i w ten sposób przejechałem do Olsztyna. (…) Z Olsztyna udałem się do Królewca. W Królewcu nie znalazłem pracy i postanowiłem udać się pieszo do Polski do Warszawy. (…) Spotkałem przypadkowo w jednej z wiosek niemieckich niejakiego Borowskiego, obywatela niemieckiego, który mi dał trzewiki, marynarkę i koszulę. W tym ubraniu powróciłem do Olsztyna. W Olsztynie na stacji wszedłem do wagonu 2 klasy i usnąłem. W pewnym momencie obudzili mnie kolejarze niemieccy i odprowadzili na posterunek policji niemieckiej. Na posterunku policji w czasie rewidowania mnie zauważył policjant niemiecki na trzewikach napis „Salamander” i coś powiedział mi, że trzewiki są skradzione. W rezultacie czego zostałem skazany przez niemiecki sąd na 1,5 roku więzienia. Dnia 18 lipca 1937 roku zostałem zwolniony z więzienia w Wartenburgu i odstawiony do Dt. Eylau, skąd (…) zostałem dostarczony do pociągu odchodzącego do Polski. Ponieważ nikt mnie nie pilnował z pociągu zbiegłem i w czasie przekraczania granicy Prus do Polski w dniu 20 lipca 1937 roku zostałem przytrzymany przez Straż Graniczną.
Za zbiegiem zostały rozesłane po całym kraju listy gończe. 21 lipca 1937 r. posterunek Straży Granicznej w Brodnicy wysłał fonogram do Prokuratora Sądu Okręgowego w Bydgoszczy informujący o pojmaniu poszukiwanego zbiega w m. Krotoszyny w dniu 20 lipca 1937 roku o godz. 3:50. 21 lipca o godz. 17:45 Rowińskiego osadzono w więzieniu w Brodnicy. 5 sierpnia 1937 r. został przeniesiony do więzienia w Koronowie, a 21 kwietnia 1939 r. z polecenia Ministra Sprawiedliwości został przeniesiony do więzienia na św. Krzyżu.
W maju 1939 r. ponownie znalazł się w więzieniu w Bydgoszczy, gdzie zastał go wybuch drugiej wojny światowej. Nie wiemy co się dalej działo ze Stanisławem Rowińskim. Ostatni znany dokument pochodzi z 28 maja 1940 r. w którym streszczono sentencję wyroku, który aktualnie odsiadywał.