Małżeństwo sakramentalne nie jest magicznym zaklęciem, które automatycznie rozwiązuje wszystkie problemy, ale jest zaproszeniem Boga do wspólnej drogi życia. To wymaga współpracy ze strony człowieka – powiedział PAP przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny bp Wiesław Śmigiel.
Wyjaśnił, że „nie istnieje tzw. rozwód kościelny”.
PAP: Większość osób wchodzących w związek małżeński pragnie mieć piękny ślub w kościele. Nie wszyscy mają świadomość, czym jest sakrament małżeństwa. Co on faktycznie daje ludziom?
Bp Śmigiel: Piękny ślub oraz wesele winny być konsekwencją dojrzałej decyzji i zewnętrznym wyrazem radości małżonków. Problem pojawia się wówczas, gdy to, co zewnętrzne jest wyłącznie przestrzeganiem zwyczaju i „na pokaz” oraz staje się ważniejsze od istoty. Małżonkowie bowiem stają przed Bogiem w duchu wiary, a ocena ludzka jakości ich ceremonii jest mało ważna. W czasie pandemii śluby w świątyniach były skromne, a zabawy weselnej nie było, ale to nie miało wpływu na sam sakrament. Jego istotą jest to, że poprzez przymierze małżeńskie kobieta i mężczyzna zapraszają do swojego związku Boga i proszę, aby umocnił ich miłość i wierność, wzmocnił wzajemną więź, towarzyszył im swoją łaską w codzienności, aby mogli być dla siebie wsparciem, razem iść przez życie oraz z radością przyjąć i dobrze wychować dzieci.
Sakrament małżeństwa zakłada współpracę małżonków z łaską Jezusa Chrystusa. Dlatego warto wracać do źródeł i na mocy decyzji Konferencji Episkopatu Polski w niedzielę Świętej Rodziny zapraszamy małżonków, aby wobec swojej rodziny i parafii odnowili przysięgę małżeńską. To jest okazja, aby ożywić miłość, która przyprowadziła małżonków przed ołtarz.
PAP: Skoro mówimy, że Bóg ofiarowuje małżonkom swoją łaskę, to dlaczego tak wiele małżeństw się rozpada? Gdzie leży problem? Czego ludzie nie robią, albo nie umieją uczynić?
Bp Śmigiel: Można wymienić sporo przyczyn trudności w życiu małżeńskim, to m.in. problemy egzystencjalne, brak stałości, niewierność, brak wzajemnego szacunku, indywidualizm, ale również niedojrzałość. Małżeństwo sakramentalne nie jest magicznym zaklęciem, które automatycznie rozwiązuje wszystkie problemy, ale jest zaproszeniem Boga do wspólnej drogi życia. Małżeństwo raz zawarte potrzebuje troski ze strony małżonków. Bóg nigdy nie odbiera człowiekowi wolności, dlatego decyzja o małżeństwie winna być podjęta w duchu wolności, jak i przyjęcie łaski wymaga otwartości i współpracy.
PAP: Coraz częściej słyszymy o sprawach w sądach kościelnych o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Czym to różni się od rozwodu i kiedy ma miejsce?
Bp Śmigiel: Małżeństwo sakramentalne, jeśli zostało zawarte ważnie, głównie chodzi tu o wolny, świadomy i dojrzały akt woli, to jest nierozerwalne. Jednak osoby zawierające małżeństwo muszą mieć przynajmniej podstawową wiedzę dotyczącą natury małżeństwa, a braku takiej wiedzy nie może uzupełnić żaden akt prawny. Mogą wystąpić ze strony jednego lub dwojga kandydatów do małżeństwa m.in. wady zgody małżeńskiej, brak rozeznania co do praw i obowiązków małżeńskich, niezdolność podjęcia zobowiązań, wprowadzenie w błąd, podstęp, przymus lub bojaźń. Takie sytuacje wymagają spokojnej, obiektywnej i zgodnej z nauczaniem i prawem kościelnym oceny.
Sądy duchowne badają, czy małżeństwo zostało ważnie zawarte, czyli najważniejsze jest to, co było przed ślubem, a wydarzenia późniejsze mogą niekiedy pomóc w dojściu do prawdy. Zatem nie istnieje tzw. rozwód kościelny. Rozwód cywilny zakłada, bowiem, że rozwiązujemy ważnie zawartą umowę pomiędzy małżonkami, a takiej możliwości w przypadku sakramentu małżeństwa nie ma. Nie jest to problem terminologiczny lub wyłącznie prawny, ale teologiczny, który najkrócej wyrażają słowa Jezusa Chrystusa przytaczane na potwierdzenie przysięgi małżeńskiej: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”.
Kościół zaprasza wiernych, którzy pomimo wysiłków nie ustrzegli wspólnoty małżeńskiej przed rozpadem, aby rozeznali sytuację kanoniczną swojego małżeństwa. Pomagają w tym duszpasterze i sądy kościelne. Takie rozeznanie nie zawsze kończy się potwierdzeniem własnych pragnień i wyobrażeń, ale ludzie wiary mają prawo podjąć wysiłek, aby dojść do prawdy. Ponadto pragnienie uporządkowania swojej życiowej sytuacji nie jest niczym złym. Nie wolno jednak zapominać, że każdy rozpad wspólnoty małżeńskiej to dramat i smutek.
PAP: Jak należałoby zmienić kursy przedmałżeńskie, żeby nie dochodziło do rozpadu małżeństw, albo może – co zmienić w wychowaniu młodego pokolenia?
Bp Śmigiel: Nie wiem, czy jest potrzebna zmiana tzw. kursów przedmałżeńskich, może wystarczy je lepiej poprowadzić. Poza tym, to nie jest również problem poważnego potraktowania przygotowania przez samych narzeczonych. W internecie spotkałem instruktaż, jak bez wysiłku za opłatą zdobyć zaświadczenia potrzebne do zawarcia małżeństwa. Oczywiście, to oszustwo! Instytucję zawsze można oszukać, ale jeśli u początku małżeństwa jest kłamstwo i cwaniactwo, to jak będzie wyglądała przyszłość?
Moim zdaniem nie można zatrzymać się wyłącznie na przygotowaniu bezpośrednim, ponieważ ono jest ważne, ale nie jest w stanie zastąpić wychowania do miłości, odpowiedzialności i daru z siebie. Najbardziej naturalnym środowiskiem przygotowania do małżeństwa jest własna rodzina. Inne środowiska spełniają wobec niej tylko funkcję pomocniczą. Jednak coraz częściej rodzina z różnych powodów nie jest w stanie wywiązać się z tych zdań, wówczas potrzeba większego wysiłku narzeczonych i osób zaangażowanych w duszpasterstwo rodzin.
PAP: Papież ogłosił w Kościele Rok Św. Józefa. W czym św. Józef jest bliski współczesnemu mężczyźnie, mężowi, ojcu?
Bp Śmigiel: Św. Józef to odważny i odpowiedzialny mężczyzna, któremu przyszło żyć w trudnych czasach. Roztropnie, ale w duchu wiary podejmował decyzje, pokonywał problemy, chronił i wspierał Maryję i Jezusa. Bardzo przejmujący jest moment, kiedy Józef dowiedział się, że Maryja jest w stanie błogosławionym. Nie wszystko jeszcze rozumiał, ale nie chciał narazić Jej na zniesławienie i kłopoty, dlatego natychmiast zaczął Ją wspierać i bronić. Nie było w nim egoizmu, ale troska o Maryję i Dziecko.
W „Patris corde” papież Franciszek zapisał, że „nikt nie rodzi się ojcem, ale staje się ojcem. I nie staje się nim jedynie dlatego, że wydaje dziecko na świat, lecz ponieważ odpowiedzialnie podejmuje za nie troskę”. To także lekcja dla nas, ponieważ mądre i przepełnione miłością wychowanie, to również stawianie wymagań i ograniczeń, aby w przyszłości wolność nie zamieniła się w swawolę, a poczucie własnej wartości nie stało się egocentryzmem.
Papież zwraca uwagę, że prawdziwa miłość jest czysta tzn. „nie chce zniewalać i podporządkowywać innych, ale szanuje wolność drugiego człowieka”. „Miłość, która chce posiadać, w końcu zawsze staje się niebezpieczna, krępuje, tłumi, czyni człowieka nieszczęśliwym”. Św. Józef jest budującym przykładem człowieka, który żarliwie kochał, ale nie zniewalał.
PAP: Czego z relacji Matki Bożej ze św. Józefem mogą uczyć się kobiety?
Bp Śmigiel: Św. Józef jest tym, kim jest dzięki Maryi. Może to dziwne, ale dopiero Maryja pomogła Józefowi odkryć najlepsze jego cechy. Każda historia, której Józef był bohaterem, kończy się stwierdzeniem, że zabrał on ze sobą Dziecię i Jego Matkę, i czynił, co Bóg mu nakazał. Czyli to Jezus i Maryja są w centrum. Św. Józef był blisko Maryi, wspierał, pomagał i bronił, a Maryja ufała swojemu oblubieńcowi i czuła się przy nim bezpiecznie. Warto, aby dziś kobiety pamiętały, że prawdziwa wartość mężczyzny to nie wygląd, stan posiadania czy pewność siebie, ale przede wszystkim odpowiedzialność za innych, prawdomówność, pracowitość oraz wierność. Dotyczy to obojga małżonków, którzy winni dla siebie być wsparciem i pomocą. Jeśli zaś pojawiają się problemy i rozbieżności, to najlepszą metodą ich rozwiązania jest życzliwa rozmowa wsparta modlitwą. (PAP)
Rozmawiała Magdalena Gronek
Autor: Magdalena Gronek