Lockdown jest dziurawy jak sito. Pokazały to ostatnie weekendy, kiedy na południe Polski waliły tłumy, żeby… pracować zdalnie. Podobnie będzie w sezonie zimowym – pisze sobotnia „Gazeta Wyborcza”.
Jak przypomina „GW”, hotele, pensjonaty i apartamenty teoretycznie nie powinny przyjmować gości z powodu pandemii. „Ale w przepisach znalazła się furtka, która umożliwia zaoferowanie noclegu pracownikom w podróży służbowej lub tym, którzy meldują się np. w hotelu, żeby pracować w nim zdalnie. Zgodnie z wytycznymi gość powinien podpisać specjalne oświadczenie, że jest w delegacji” – czytamy w „Wyborczej”.
Taką możliwość – pisze dziennik – wykorzystują zarówno właściciele miejsc noclegowych, jak i ci, którzy chcą się wyrwać z miasta. „W długi weekend listopadowy trasy na południe korkowały się jak za najlepszych czasów. Polska wyruszyła do Zakopanego, w Beskidy i Karkonosze, żeby stamtąd pracować zdalnie” – dodaje „GW”.
Według gazety jeśli ktoś chce zanocować w Zakopanem lub którejś z okolicznych miejscowości, pokój znajdzie bez najmniejszego problemu. „Trzeba tylko wypełnić oświadczenie, że przebywa się u nas służbowo. Gości przyjmujemy tak już od 11 listopada, ale jeszcze żadnej kontroli policji czy sanepidu nie mieliśmy” – zdradza „Wyborczej” Michał, właściciel apartamentów na wynajem na granicy Zakopanego i Kościeliska. „Z wyżywieniem też nie ma problemu. Wszystko dostarcza firma cateringowa, legalnie, w ramach serwowania posiłków na wynos” – dodaje.
„GW” przytacza też relację Marcina, mieszkańca Krakowa: „Mieszkaliśmy w rodzinnym pensjonacie w Bukowinie Tatrzańskiej. Gospodarz o nic nie pytał. Prosił tylko, żebyśmy samochód tak bardziej za stodołą parkowali, by nie rzucał się w oczy”. „Pobyt wspominamy miło, nie było żadnych kłopotów” – opowiada mężczyzna. (PAP)