Diego Maradona w czwartek wieczorem czasu lokalnego spoczął na cmentarzu Jardin de Paz („Ogród Pokoju”) na obrzeżach Buenos Aires. W uroczystości uczestniczyli tylko członkowie rodziny i najbliżsi współpracownicy zmarłego w środę jednego z najwybitniejszych piłkarzy w historii.
Od 6 rano w czwartek tłumy Argentyńczyków żegnały swojego idola. Przykrytą flagą narodową z numerem 10, z jakim grał „Boski Diego”, trumnę z ciałem Maradony wystawiono w Casa Rosada („Różowym Domu”), jak nazywany jest Pałac Prezydencki i siedziba rządu.
Ostatni hołd narodowemu bohaterowi oddał prezydent kraju Alberto Fernandez, który na trumnie złożył czerwoną koszulkę Argentinos Juniors, swojego ulubionego klubu, w którym karierę zaczął Maradona, oraz jego ministrowie. Na miejscu pojawiły się byłe żony piłkarza i jego dzieci.
Trumna z ciałem Maradony miała być wystawiona do godz. 16 czasu miejscowego, więc w pewnym momencie zamknięto długą kolejkę oczekujących, co wywołało niezadowolenie i agresję rozczarowanych kibiców. Doszło do starć z policją, która użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego. W efekcie władze zdecydowały się przedłużyć możliwość pożegnania z Maradoną o trzy godziny, ale później tego terminu nie dotrzymały.
Na pochowanie wybitnego piłkarza jeszcze w czwartek naciskali najbliżsi. Przed godz. 18 trumnę z jego ciałem przeniesiono w kierunku karawanu, który po kilku minutach w asyście policjantów na motocyklach ruszył w kierunku cmentarza. Na całej trasie, mimo jej zmiany w ostatniej chwili, trwającego około godziny przejazdu Maradonie towarzyszyły tysiące rodaków. Niektórzy biegli tuż za lub obok samochodu z trumną, inni dołączali do konduktu na skuterach. Ludzie klaskali, krzyczeli, śpiewali, skandowali jego nazwisko, intonowali stadionowe przyśpiewki, rzucali w kierunku auta szaliki, kwiaty. Z drugiej strony nie brakowało łez i autentycznej rozpaczy.
Na autostradzie, gdzie nie wstrzymano ruchu, karawan przebijał się między samochodami, które jednak zatrzymywały się, a kierowcy włączali klaksony. W położonych najbliżej drogi domach ludzie wychodzili na balkony i dachy.
Do położonego na przedmieściach stolicy „Ogrodu pokoju”, do którego dostępu strzegł kordon policji, kondukt żałobny dotarł o godz. 19. Maradona spoczął w grobowcu obok swoich rodziców – Dony Toty i Don Diego, jak byli nazywani w ojczyźnie. W ceremonii na cmentarzu, pod specjalnie przygotowanym namiotem, uczestniczyli tylko członkowie rodziny i najbliżsi współpracownicy, łącznie około 30 osób, pracującego ostatnio jako trener Gimnasii La Plata legendarnego piłkarza.
„Po przemówieniu księdza oklaski mieszały się ze łzami, aż wreszcie nastąpiło ostatnie pożegnanie z Diego najbliższych mu osób. Maradona już spoczywa w pokoju” – napisała gazeta „La Nacion”.
Wszystkie argentyńskie media przez cały dzień relacjonowały uroczystości żałobne. Telewizja publiczna na podzielonym na cztery części obrazie pokazywała aktualne wydarzenia w centrum miasta, przejazd konduktu, obraz z cmentarza oraz przypominała najbardziej spektakularne zagrania i gole Maradony. Największe portale internetowe prowadziły relację „minuta po minucie”.
„Bolesne pożegnanie”, „Najsmutniejsze popołudnie Argentyńczyków”, „Diego zmierza do nieba”, „Legenda będzie żyć wiecznie”, „Diego, z Tobą do końca” – to niektóre tytuły z argentyńskich mediów.
Po zmroku na Pałacu Prezydenckim w Buenos Aires pojawiła się iluminacja z postacią Maradony trzymającego w ręku Puchar Świata i napisem: „Diego, dziękujemy!”.
Do soboty w Argentynie trwa żałoba narodowa ogłoszona przez prezydenta.
Maradona, który poprowadził jako kapitan reprezentację Argentyny do mistrzostwa świata w 1986 roku i wicemistrzostwa cztery lata później, grał w takich klubach, jak Argentinos Juniors, Boca Juniors, Barcelona czy Napoli. Po zakończeniu kariery pracował jako trener, m.in. był selekcjonerem drużyny narodowej na mundialu w Niemczech w 2006 roku.
Nie było tajemnicą jego uzależnienie od alkoholu i narkotyków, które były przyczyną kłopotów już w trakcie kariery zawodniczej. Od dłuższego czasu miał problemy ze zdrowiem, spowodowane wyniszczającym trybem życia, nadwagą i używkami. Na początku listopada przeszedł operację mózgu po wykryciu krwiaka podtwardówkowego, choć do szpitala trafił z objawami anemii, odwodnienia i wyczerpania organizmu oraz depresji. Opuścił klinikę po dziewięciu dniach.
Zmarł w środę w wieku 60 lat. Według nieoficjalnych informacji, sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu był poważny obrzęk płuc prowadzący do zaostrzenia przewlekłej niewydolności serca i w konsekwencji zatrzymanie jego akcji. Prokuratura po wstępnych oględzinach wykluczyła udział osób trzecich, nie stwierdziła też znamion przestępstwa.(PAP)