Byli premierzy z SLD i PO, obecnie eurodeputowani Ewa Kopacz i Leszek Miller zwrócili się do szefa rządu Mateusza Morawieckiego, „by działał w interesie Polaków i zgodził się budżet UE”. Z kolei b.premier, obecnie europosłanka PiS, podkreślała wczoraj w PE, że w unijnych traktatach nie ma powiązania budżetu UE z praworządnością.
Polityk SLD zaznaczył, że zdumiewa go, że po latach obecności w UE można wrócić do tej samej retoryki. Jego zdaniem premier powinien „przestać straszyć obywateli UE możliwością weta”. „25 państw patrzy na nas z obrzydzeniem i irytacją. 25 państw czeka na pieniądze, które są bardzo potrzebne, 25 państw słyszy, że Polska może ich tych pieniędzy pozbawić” – oświadczył.
Miller przekonywał, że jeśli Morawiecki chce ratować „resztki wiarygodności i przyzwoitości” Polski powinien zmienić stanowisko. Apelował do szefa rządu, by ten „podjął męską decyzję dla dobra Polek, Polaków a także naszej ojczyzny” i zgodził się na rozwiązania budżetowe, które dają tyle pieniędzy, ile Polska jeszcze UE nie otrzymała nigdy.
Z kolei Kopacz przekonywała, że każdy premier zazdrościłby obecnemu szefowi rządu, bo rzadko premier ma poparcie opozycji i wsparcie w społeczeństwie. Jak mówiła, 81 proc. Polaków chce pozostania Polski w UE, a ponad 60 powiązania funduszy z praworządnością.
Europoslanka PO pytała, czy Polskę stać na to, by nie dostać pieniędzy z budżetu UE i funduszu odbudowy. „Czesi dziś obniżają podatki o 40 proc., u nas od stycznia będzie kilka nowych podatków i danin publicznych, bo szuka się pieniędzy w kieszeniach podatników. Wiec pytam pana Morawieckiego, czyje interesy reprezentuje stawiając weto? Czyj interes reprezentuje mówiąc o tym, że ktoś odbiera nam suwerenność? Ja bym chciała, żeby reprezentował interes Polaków” – oświadczyła.
Zarówno Miller jak i Kopacz uważają, że premier powinien się sprzeciwić ws. blokowania budżetu szefowi Solidarnej Polski Zbigniewowi Ziobrze. Były lider Sojuszu wskazywał, że na całym świecie to premierzy dyscyplinują i rozliczają swoich ministrów, a nie na odwrót.
„Dziś pan premier interesuję się tylko opinią nielicznych, mianowicie tych, którzy od czasu do czasu nazywają go +miękiszonem+, jak również tych, którzy są nadpremierami w Polski rządzie. Ja bym chciała, żeby słuchał przede wszystkim tych ludzi, którzy są na ulicach i zwracają oczy w stronę rządu, bo oczekują bardzo realnej pomocy” – zaznaczyła europosłanka PO.
„Panie premierze proszę nie bać się praworządności i transparentności. Praworządność nie boli. Jak powiedział sam klasyk – wystarczy po prostu nie kraść” – dodała polityk PO.
Również szef delegacji PO w PE Andrzej Halicki zwracał się do szefa rządu, by ten kierował się interesem Polaków a nie słuchał lidera Solidarnej Polski. „Panie premierze, jest pan premierem Polski, a nie zakładnikiem Ziobry” – zaznaczył. – „Każde działanie inne, niż realizacja oczekiwań społecznych jest zdradą interesu narodowego i zdradą stanu”.
Jak dodał eurodeputowani opozycji razem, ponad podziałami bronią polskich interesów. „Nie damy się wyprowadzić z UE. Jeszcze raz do premiera Morawieckiego już nie apelujemy, ale żądamy działania w interesie społeczeństwa” – zaznaczył Halicki.
„W unijnych traktatach nie ma słowa o warunkowaniu dostępu do funduszy od praworządności, dlatego robienie tego jest łamaniem prawa UE” – podkreślał z kolei w środę w Parlamencie Europejskim europoseł PiS profesor Zdzisław Krasnodębski.
„Chciałbym kolegom przypomnieć, że ta Unia jest, a przynajmniej powinna być, Unią wolnych i równych narodów, zbudowanych na traktatach w duchu kompromisu, a nie dyktatu. Traktaty mówią o tym jak ustalamy wieloletnie ramy finansowe. Nie ma tam ani słowa o warunkowaniu funduszy od arbitralnie zdefiniowanego ryzyka zagrożenia praworządności” – mówił polityk PiS.
Także europosłanka PiS, b. premier Beata Szydło mówiła w PE, że próba wiązania tzw. mechanizmu praworządności z budżetem jest próbą narzucenia przez większość będącą w PE zasad, które nie są zapisane w traktatach.
(PAP)