Generałowie w stanie spoczynku, w tym wielu komunistycznych, znów są zatroskani sytuacją w kraju. Kiedyś walczyli z faszystami – „chuliganami” spod znaku Solidarności, dziś obawiają się faszystów u władzy. Kim są ludzie, którzy w PRL-bis zachowali wpływy?
Niesieni troską o dobro Ojczyzny, która jak 13 grudnia 1981 r. znalazła się nad przepaścią, nie bacząc na dramatyczną sytuację covidową i aborcyjną, zdobyli się na kolejne poświęcenie. Byli wojskowi, wśród nich esbecy, twórcy stanu wojennego, wystosowali specjalny apel do rządzących: „Czasami nadmiar emocji, niekontrolowany rozwój wydarzeń może skutkować rozlewem krwi. Obawiamy się sytuacji, w której ponownie na ulicach polskich miast może dojść do użycia siły i niepotrzebnych ofiar.” Apel wyrażający nie tylko troskę, ale przestrogę. Bo jak sytuacja się nie unormuje, to ktoś będzie musiał pomóc, zaprowadzić porządek. A jeśli nie my, doświadczeni w walce z kontrrewolucją, to kto?
Kto w Klubie?
W czasach rządów Platformy Obywatelskiej ówczesne Ministerstwo Obrony Narodowej podpisało umowę z komunistycznymi generałami, skupionymi w Klubie Generałów – stowarzyszeniem zrzeszającym byłych wojskowych, również tych, którzy wprowadzali w Polsce stan wojenny. PRL-owską generalicję przyjmował również prezydent Bronisław Komorowski.
Klub Generałów powstał w 1996 r. Skupiał takie nazwiska, jak gen. Franciszek Puchała, który uczestniczył w opracowywaniu planów stanu wojennego, gen. Józef Szewczyk, który w 1982 r. jako naczelny prokurator wojskowy domagał się wyższych kar dla górników z kopalni Wujek, gen. Mieczysław Dachowski, w latach 80. zastępca szefa Sztabu Generalnego, w 1989 r. attaché wojskowy przy Ambasadzie PRL w Moskwie, gen. Piotr Przyłucki, zastępca dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego, którego wojska w grudniu 1970 r. pacyfikowały Wybrzeże, gen. Józef Baryła, członek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (odpowiadał m.in. za propagandę wojskową), szef Głównego Zarządu Politycznego WP.
Współpraca MON-u z Klubem dotyczyła „udziału w uroczystościach wojskowych i państwowych oraz innych o charakterze patriotycznym” oraz „opieki nad pomnikami i miejscami pamięci narodowej”. „Wykorzystywanie osób, które wcześniej pełniły ważne stanowiska w wojsku, to dobry model, z którego powinniśmy korzystać, tak jak robi to wiele innych państw” – mówił podczas podpisywania porozumienia szef MON-u Tomasz Siemoniak. Bardziej dociekliwi pytali: czyżby władza planowała wprowadzenie nowego stanu wojennego i ponowną pacyfikację Polski? To pytanie powróciło dziś, ale to nie władza mogłaby skorzystać z usług panów/towarzyszy, ale opozycja.
„Armia nie odmawia”
To właśnie na stronach internetowych Klubu Generałów ukazała się relacja z pogrzebu gen. Floriana Siwickiego, jednego z autorów stanu wojennego, a w samym stanie wojennym – członka WRON-u, szefa Sztabu Generalnego, w latach 1983–1990 szefa MON-u. Pogrzeb odbył się na Wojskowych Powązkach w Warszawie w marcu 2013 r. z udziałem kompanii reprezentacyjnej WP. O śmierci Siwickiego poinformował minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. Zastrzegł jednocześnie, że nie jest to człowiek, któremu należy oddawać honory, sugerując tym samym, że nie będzie wojskowej asysty na cmentarzu. A jednak MON zadbało o uroczystą oprawę pogrzebu. Wyglądało to tak, jakby ministerstwem nie rządził minister, ale ktoś inny. Czyżby Klub Generałów? Bo podobno to właśnie jego członkowie wymogli na resorcie obrony asystę honorową dla komunistycznego dygnitarza. „Postać Siwickiego oceniam negatywnie. Ale armia nie odmawia prośbom rodzin i współpracowników zmarłych, jeśli nie są karani” – napisał na Twitterze Siemoniak. A karani nie są, bo w sądach III RP decydują koledzy komunistycznych dygnitarzy.
Mili starsi panowie
W świeckiej uroczystości pogrzebowej uczestniczył – w imieniu MON-u – Janusz Onyszkiewicz. Na stronach Klubu Generałów można było przeczytać, że Onyszkiewicz, w imieniu obecnego Ministra Obrony Narodowej Tomasza Siemoniaka i prezydenta RP Bronisława Komorowskiego złożył kondolencje na ręce rodziny zmarłego oraz przypomniał bardzo owocną współpracę, jaka miała miejsce w 1990 r. między ówczesnym ministrem obrony narodowej gen. armii Florianem Siwickim a nowymi cywilnymi wiceministrami. Owymi wiceministrami byli Onyszkiewicz i Komorowski. A tak Komorowski wspomina Siwickiego w swojej książce „Prawą stroną”: „Był bardzo miłym starszym panem. Kresowiak z Pińska, a żona ze Lwowa. Jego ojciec był przedwojennym podoficerem. Chętnie opowiadał o sobie, nie tylko o myślistwie i wędkarstwie. Było o czym rozmawiać, ale najmniej o wojsku”. Zapewne pozostali członkowie Klubu Generałów, których ówczesny prezydent przyjmował, to też mili starsi panowie.
Panowie/towarzysze, którzy tak bardzo obawiają się ponownego „rozlewu krwi”.
Tadeusz Płużański
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie Redakcji.