Jak zobaczyłem zdjęcie rodzica z małą dziewczynką na ramionach, której dał do trzymania wielki karton z wulgarnym napisem, to zrobiło mi się tak po ludzku przykro – powiedział w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” rzecznik praw dziecka, Mikołaj Pawlak.
Pawlak odniósł się do udziału dzieci i młodzieży w protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślił, że każdy ma prawo do manifestowania swoich poglądów, dzieci także. „Młodzi ludzie mogą, a nawet powinni się publicznie wypowiadać o ważnych dla nich sprawach. Ich głos jest często sensowniejszy niż niektórych dorosłych. Jako dorośli powinniśmy ich do tego zachęcać i dawać przykład, jak to robić” – stwierdził.
Dodał, że to co się dzieje w ostatnich dniach: agresja na ulicach i niszczenie kościołów, to niewłaściwy przykład, jaki dorośli dają młodym. „Oni odbiorą to jako przyzwolenie na agresję, na robienie +co chceta+, ale w tym drastycznym wydaniu. Obawiam się, że jeśli szybko i zdecydowanie nie powstrzymamy tego, konsekwencje mogą być katastrofalne” – ocenił.
Zapytany, co sprawia, że część młodzieży tak łatwo ulega hasłom zwolenników aborcji, Pawlak zauważył, że młodość ma swoje prawa, także prawo do błądzenia czy braku zrozumienia. Jednocześnie zaznaczył, że nie ma w polskim społeczeństwie przyzwolenia na aborcję na życzenie i nie sądzi, by w najbliższych latach dokonała się w tej kwestii jakaś znacząca zmiana.
Wskazał również, że Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka jasno mówi, iż dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. „Koniec, kropka. Nie ma tam żadnego odnośnika, wyłączeń, warunków” – podkreślił. Jak mówił, jest konsekwentny w obronie praw dziecka, do czego zobowiązuje go konstytucja i Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka. (PAP)