Branżowa redakcja Menedżera Zdrowia przeprowadziła wywiad z profesorem Robertem Flisiakiem, który jako krytycznie oceniający działania byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego został przez niego potraktowany niegodnie. Ta „wymiana uprzejmości” między lekarzami-naukowcami pokazuje dobitnie, że rodzi się wewnątrz środowiska opór przeciwko traktowaniu koronawirusa jako narzędzia do osiągania politycznych celów.
W wywiadzie dla Wirtualnej Polski Szumowski nazwał prof. Flisiaka nie ekspertem, tylko krytykiem. Powiedział też: „Kiedy słyszę lub czytam od czasu do czasu pewne sformułowania wypowiadane przez tych panów [mowa o doktorze Pawle Grzesiowskim, profesorach Krzysztofie Simonie, Krzysztofie Pyrciu i Robercie Flisiaku – wyjaśnia „Menedżer Zdrowia”], to przyznam, że zastanawia mnie, czy wiedzą, o czym mówią”. Czuje się pan dotknięty słowami prof. Szumowskiego, czuje się pan obrażony?
– Nie, bo wypowiedź pana ministra wynika z niewiedzy. Czy w czasie pandemii pojawiło się kilku ekspertów, którzy często oceniali rzeczywistość? Nie. Odpowiem – panie ministrze, ci eksperci byli w rzeczywistości chorób zakaźnych i epidemiologii już wcześniej, to pana, panie profesorze, tam nie było. To pan o istnieniu koronawirusów dowiedział się prawdopodobnie w styczniu, a może dopiero w lutym. Ci eksperci wiedzą, o czym mówią.
– Nie, bo wypowiedź pana ministra wynika z niewiedzy. Czy w czasie pandemii pojawiło się kilku ekspertów, którzy często oceniali rzeczywistość? Nie. Odpowiem – panie ministrze, ci eksperci byli w rzeczywistości chorób zakaźnych i epidemiologii już wcześniej, to pana, panie profesorze, tam nie było. To pan o istnieniu koronawirusów dowiedział się prawdopodobnie w styczniu, a może dopiero w lutym. Ci eksperci wiedzą, o czym mówią.
Prof. Flisiak w rozmowie mówi mocno: „Na brak wiedzy u naukowca nie można się obrażać. Gorzej jeśli na podstawie tego braku wiedzy podejmuje się decyzje mające wpływ na budżet państwa i życie ludzkie. A o tym, że mogę się czuć ekspertem w zakresie chorób zakaźnych nie od pół roku, ale od dziesięcioleci, zadecydowałem nie ja sam, a środowisko zakaźników, wybierając mnie na prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych”.
Co odpowiedziałby pan panu Szumowskiemu? Czy ministrowi wypada w taki sposób oceniać uznanych ekspertów w swoich dziedzinach?
– Ministrowi i politykowi – jak dowiodła historia, w tym ta najnowsza – wypada wszystko. Natomiast naukowcowi nie wypada wypowiadać się na tematy, w których jego wiedza jest ograniczona. Nigdy nie pozwolę sobie na wypowiadanie się na temat kardiologii, a zwłaszcza kwalifikacji zawodowych i naukowych kardiologów. Chciałbym, aby profesor Szumowski nie oceniał moich.Ustępujący minister zdrowia powiedział: „Trudno mi zarzucać im brak doświadczenia, ale w tej sytuacji ważny jest też dostęp do pełnej gamy informacji, a nie jakichś jej strzępków. Tę wiedzę i te informacje od strony resortu ogarnia spory zespół fachowców”. Co pan wie o wspomnianych specjalistach?
– Podstawowym problemem polskiej opieki zdrowotnej ostatnich miesiącach było podejmowanie decyzji bez słuchania ekspertów. A fachowcy, na których minister się powołuje? Cóż, przede wszystkim nigdy nie podano oficjalnie tego tajnego składu. Niektórzy z nich jednak, konsultując się ze mną, sami się ujawniali. W wielu przypadkach dowiadywałem się, że oni też nie są słuchani. Niektórych kwalifikacje znam, bo byłem – na przykład – recenzentem ich dorobku naukowego podczas uzyskiwania tytułów naukowych. Czasami zwracali się do mnie, wyjaśniając swoje stanowisko i wtedy ze zdumieniem stwierdzałem na przykład, że w kwestiach logistycznych Ministerstwo Zdrowia było wspierane nie przez wyspecjalizowane w medycynie agencje rządowe, tylko przez sieć handlową – co akurat dobrze świadczy o tej sieci, a gorzej o ministerstwie. Gdyby minister słuchał ekspertów, to nie kupiłby za ponad 100 mln zł testów antygenowych, z którymi nie wiadomo, co zrobić, bo okazało się, że wykrywają zakażenie SARS-CoV-2 u nie więcej niż trzech na dziesięciu zakażonych. Mam nadzieję, że nowy minister nie będzie forsował ich stosowania.
Warto dokończyć myśl profesora i dowiedzieć się, o jaką sieć handlową chodzi. Ujawnimy to, kiedy będziemy mieli w rękach dokumenty. Czyli: niebawem.
Paweł Skutecki
previous
Biskup niczym sanepid. Sojusz koloratki z maseczką
next