W Wielkiej Brytanii odkryto, że co najmniej kilkaset opakowań specjalistycznego, ratującego życie medykamentu zostało sfałszowanych. Trafiły nad Tamizę z legalnie działającej polskiej hurtowni – czytamy we wtorkowym „Dzienniku Gazecie Prawnej”. „Rodzime służby lekowe cierpią na chorobę niedowidzenia. Nie widzą kłopotu, a skoro go nie widać, to nie trzeba mu przeciwdziałać” – ocenia cytowany przez dziennik prof. Zbigniew Fijałek.
Chodzi, jak czytamy, o przeciwzakrzepowy lek Xarelto. „To produkt drogi, specjalistyczny, jeden z najtrudniej dostępnych” – zaznacza „DGP”. Zwraca uwagę, że żaden przedsiębiorca – ani apteka, ani hurtownia farmaceutyczna – nie ma prawa go sprzedawać poza Polskę. Grozi za to kara pozbawienia wolności – wyjaśnia.
„Mimo to z hurtowni na Dolnym Śląsku do Wielkiej Brytanii trafiło co najmniej 380 opakowań leku” – czytamy. Jak się później okazało – nie dość, że doszło do nielegalnego wywozu, to jeszcze produkt leczniczy był sfałszowany – podkreśla dziennik. Zaznacza, że Główny Inspektorat Farmaceutyczny (GIF) potwierdził, że zgłoszenie sfałszowania zostało przekazane przez Europejską Agencję Leków 31 maja 2019 r. Niedługo potem, 12 czerwca 2019 r., agencja poinformowała o wykryciu kolejnej fałszywki. Łącznie chodziło o trzy serie Xarelto 20 mg, 28 tabletek – wskazał dziennik.
„Warto zaznaczyć, że do GIF nie wpłynęły żadne zawiadomienia z rynku związane z niewłaściwą jakością produktów Xarelto z podanych serii” – wskazuje cytowana przez gazetę Dominika Walczak, rzecznik prasowy inspektoratu. Dodaje, że fałszywki wykryto wyłącznie na terenie Wielkiej Brytanii. „Nic nie wskazuje, by trafiły one na polski rynek apteczny” – powiedziała dziennikowi.
Gazeta zwraca uwagę, że gdy mówi się o fałszowaniu leków w Polsce, opinie są skrajne. Eksperci w zasadzie jednomyślnie przyznają, że dochodzi do takich przypadków. Państwowi urzędnicy, z dyrekcją Narodowego Instytutu Leków na czele, przekonują jednak, iż fałszywek w legalnym obrocie nie ma – czytamy.
„Rodzime służby lekowe cierpią na chorobę niedowidzenia. Nie widzą kłopotu, a skoro go nie widać, to nie trzeba mu przeciwdziałać” – ocenia cytowany przez dziennik prof. Zbigniew Fijałek, kierownik Zakładu Farmacji Kryminalistycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, a w latach 2005–2015 dyrektor Narodowego Instytutu Leków. Zarazem przyznaje, że wykrywanie nielegalnych leków w legalnej sieci dystrybucji jest niezwykle trudne. „Często trafia się jedna trefna hurtownia bądź nawet jeden skorumpowany pracownik, który zaburza cały legalny ciąg dystrybucji” – wskazuje.
Eksperci wierzą, że sytuacja poprawi się w najbliższych latach dzięki wejściu w życie tzw. dyrektywy antyfałszywkowej, która zaczęła być stosowana 9 lutego 2019 r. – pisze „DGP”. (PAP)