Naród zdecydował

Maciej Eckardt13 lipca, 20207 min

Zgodnie z przewidywaniami, Andrzej Duda wygrał „o włos” z Rafałem Trzaskowskim. Był to dziwny pojedynek, w którym nie zobaczyliśmy bezpośredniego starcia kandydatów, a jedynie uniki. Była to dziwna kampania, bo kompletnie nie dotyczyła tego, czym zajmuje się głowa państwa. Toczyła się tak, jakbyśmy funkcjonowali w systemie prezydenckim. Każdemu coś obiecano i to z nawiązką, a frekwencja wyborcza wskazuje na to, że Polacy to show kupili.

Zwycięstwo Andrzeja Dudy niweczy plany opozycji na rychłe odebranie władzy Prawu i Sprawiedliwości. Przez najbliższe trzy lata w Polsce nie wydarzy się nic takiego, co miałoby mu tę władzę odebrać. Chyba, że skutki nadciągającego kryzysu staną się na tyle dolegliwe, że wytworzą ciśnienie społeczne mające jakąś moc sprawczą. Nie sądzę jednak by mogło to zachwiać władzą PiS-u, a to dlatego, że formacja Jarosława Kaczyńskiego w kryzysach czuje się doskonale.

Zakończona wczoraj kampania wyborcza nie kończy narodowej wojny, pomimo pojednawczych gestów Andrzeja Dudy. Wynik „na styku” przy tak rozbuchanej przez media wzajemnej nienawiści, sprawiać będzie, że przegrani będą delegitymizować wybór głowy państwa, przynajmniej w warstwie symbolicznej. Temperatura sporu politycznego z pewnością będzie nadal utrzymywana, bo jak widać przynosi ona wymierny skutek. Każda ze stron ugrała na nim ca. 50 proc.

Pierwsze reakcje opozycji wskazują, że nie odrobiła ona lekcji z demokracji, a przynajmniej z praw, jakie nią rządzą. Nieśmiertelne słowa o Polakach, którzy nie dorośli do demokracji z czasów słynnego pojedynku prezydenckiego Wałęsa – Mazowiecki, wydają się wciąż żyć własnym życiem. Świadczą o tym słowa Wadima Tyszkiewicza, niezależnego opozycyjnego senatora, który w pełnym płomiennego żalu porannym wpisie na FB rzuca: „Jak mogłaś tak nisko upaść i się upodlić, Polsko?”, by w końcu postawić pytanie: „Co teraz du.ny narodzie?”

Sztuka przegrywania, nawet w warunkach nierównych szans, to coś więcej niż demokratyczny elementarz. Obrażanie się na obywateli, rzucanie epitetów, dawanie upustu swojemu rozczarowaniu w sposób daleki od powściągliwości, to polityczny błąd.  Pan senator Tyszkiewicz go popełnił, stając się egzemplifikacją niemałej grupy polityków, którzy w warunkach powyborczego stresu popełniają ową słynną „freudowską pomyłkę”, która jak wiemy polega na tym, że mimowolnie pokazuje, co człowiekowi w duszy gra.

Naród wybrał Andrzeja Dudę. Wybrał w takich warunkach, jakie zostały mu stworzone. To prawda, że kampania była dramatycznie irytująca, momentami przypominająca „młotkowanie” obywateli, którzy zostali przykryci wprost kanonadą informacyjną, a w zasadzie dezinformacyjną, w której prawda przebijała się wtedy, kiedy kandydat się mylił. To prawda, że Polska podzieliła się po połowie, że miasto i wieś stanęły po przeciwnych stronach. Taka jest bolesna prawda. Ale nawet najbardziej niewygodna prawda nie może być podstawą do obrażania się na własny naród.

Nie wiem czy deklaracja Andrzeja Dudy, że w tej kadencji będzie odpowiadał jedynie przed Bogiem, historią i narodem, się ziści. Mam co do tego sporo wątpliwości, choć niewątpliwie będzie miał teraz większe pole manewru. Być może zechce sobie powetować lata poniżania i lekceważenia ze strony własnego zaplecza politycznego, a było ono momentami dla niego dojmujące. Nie wiem. Czas pokaże. Ma w każdym razie szansę na pokazanie siebie od innej strony.

Wynik wyborów przyjmuję bez emocji, bo ani Andrzej Duda, ani Rafał Trzaskowski nie byli kandydatami z mojej bajki. Reprezentują inną tradycję polityczną niż moja. Dostrzegam dzielące ich różnice, ale ich nie przeceniam. Są rewersem i awersem tego samego medalu, wykutego przy okrągłym stole. Blisko 70 proc. obywateli oddało na nich głos. W liczbach bezwzględnych jest to 10 milionów głosów na każdego z nich. I to trzeba uszanować. Naród wybrał, sprawa rozstrzygnięta.

Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji

Udostępnij:

Leave a Reply

Koszyk