Migrena to nie fanaberia ani zwykły ból głowy, lecz bardzo poważna choroba neurologiczna, nadal jednak lekceważona, nierozpoznawana i źle leczona – przypominają eksperci z okazji przypadającego 21 czerwca Światowego Dnia Solidarności z Chorymi na Migrenę. W Polsce zmaga się z nią około 400 tys. osób.
Wokół migreny narosły mity i stereotypy, które powodują, że nadal jest ona bagatelizowana przez społeczeństwo, a pacjenci spotykają się z nieufnością i brakiem zrozumienia zarówno ze strony otoczenia jak i najbliższych, a nawet przedstawicieli służby zdrowia. Czują się osamotnieni i bezsilni, pozbawieni pomocy, wycofują się, wpadają w depresję, a nawet mają myśli samobójcze – podkreślają w informacji przekazanej PAP przedstawiciele Koalicji na Rzecz Walki z Migreną.
Zaznaczają oni, że z migreną zmaga się w naszym kraju około 400 tys. osób. Jest ona często przyczyną niepełnosprawności, gdyż główny jej objaw, jakim jest przewlekły ból, może występować przez ponad 15 dni w miesiącu, nawet 184 dni w roku, wykluczając chorego z życia rodzinnego, społecznego i zawodowego. Według Narodowego Instytutu Zdrowia – PZH w 2018 r. zarejestrowano ponad 95 tys. dni absencji chorobowej z tytułu zwolnień lekarskich wystawionych osobom z rozpoznaniem migreny.
Choroba ta dotyka głównie ludzi młodych w wieku produkcyjnym, częściej kobiety niż mężczyzn. Najczęstsze dolegliwości to pulsujący jednostronny ból głowy, którego nie można uśmierzyć zwykłymi środkami przeciwbólowymi, a także światłowstręt, zaburzenia widzenia, nudności i wymioty, nadwrażliwość na światło, dźwięki, zapachy, a nawet na dotyk.
„Ataki migrenowe mogą być wywołane wieloma różnymi czynnikami. Do najczęściej wymienianych zalicza się stres, nadmiar stymulacji, nadwrażliwość na niektóre pokarmy i substancje chemiczne czy farmakologiczne, zaburzenia słuchowe, zmęczenie, zmiany ciśnienia atmosferycznego, zaburzenia rytmu dobowego, brak czy nadmiar snu, u kobiet zmiany hormonalne w okresie dojrzewania, okołomiesiączkowe, a zwykle jest to kombinacja kilku czynników. Dochodzi tu jeszcze lęk przed bólem i niepełnosprawnością, poczucie winy wobec najbliższych i współpracowników” – podkreśla dr n. med. Maria Magdalena Wysocka-Bąkowska, neurolog, prezes Fundacji Życie z Migreną.
Izabela Kowalczyk, inicjatorka akcji „Migrena to nie ściema”, która od ponad 15 lat zmaga się z migreną, podkreśla, że w trakcie ataku tej choroby chorzy nie są w stanie wykonywać nawet najprostszych czynności. „Migrena potrafi w 100 proc. wykluczyć pacjenta z życia społecznego, zawodowego i rodzinnego nawet na kilkanaście dni w miesiącu. Na dodatek bagatelizowanie tego problemu przez społeczeństwo sprawia, że czujemy się niemal winni temu, że ból tak bardzo nas ogranicza. Jesteśmy czasem traktowani jak osoby, które próbują wymigać się od swoich obowiązków zwykłym bólem głowy” – dodaje.
Sytuację chorych z migreną przedstawia dr n.med. Magdalena Boczarska-Jedynak, prezes Fundacji Zapobiegaj. „Proszę sobie wyobrazić osobę – wyjaśnia – u której właśnie rozpoczyna się atak migreny. Światło w domu bardzo razi w oczy, każdy dźwięk zostaje w głowie i pulsuje razem z narastającym bólem, pojawiają się mdłości, każdy zapach drażni, każdy ruch pogłębia ból. Dodatkowo osoby cierpiące na migrenę z aurą widzą niewyraźnie. U większości chorych boli nawet dotyk. Dotyczy to np. dotyku noszonej odzieży, biżuterii, ułożenia włosów, oddychania zimnym powietrzem, leżenia na tej stronie głowy, która objęta jest bólem czy dotyku bieżącej wody z kranu lub prysznica”.
Zwraca uwagę, że migrena przewlekła może trwać ponad 15 dni w miesiącu. „To brzmi abstrakcyjnie, ale taka jest rzeczywistość osób zmagających się z migreną” – dodaje. Trzeba też pamiętać, że jest to choroba wszystkich domowników. „Cierpi nie tylko pacjent. Cierpią również najbliżsi, którzy nie są w stanie zrobić nic, by takiej osobie pomóc. Migrena ogranicza także ich życie domowe” – podkreśla.
Osobom z migreną zwykłe leki przeciwbólowe na ogół nie pomagają, potrzebne jest wdrożenie terapii profilaktycznej, ograniczającej ataki migreny. Obecnie stosowane terapie, wykorzystywane głównie w innych chorobach, takich jak padaczka, depresja czy nadciśnienie, obciążone są działaniami niepożądanymi, a przypadku migreny są mało skuteczne. Z tego powodu wielu chorych z nich rezygnuje.
Prezes elekt Polskiego Towarzystwa Neurologicznego prof. Konrad Rejdak, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie uważa, że wprowadzenie nowych terapii ma szansę zredukować koszty związane z leczeniem migreny. Chodzi o leki blokujące działanie białka CGRP, które – podkreśla – jest wysoce skuteczne i dobrze tolerowane przez chorych.
„To ogromna szansa dla pacjentów z przewlekłą postacią migreny ze współistniejącą depresją, u których dotychczasowe próby leczenia zakończyły się niepowodzeniem” – uważa specjalista. Przekonuje, że taka terapia choć jest kosztowna, to może jednak zmniejszyć wydatki ponoszone przez chorych na zakup leków przeciwbólowych, które nie pomagają, a mogą nawet wywołać nadużywanie i wtórne polekowe bóle głowy. Dodaje, że to również oszczędności dla budżetu państwa. Skuteczne leczenie chorych na migrenę pozwoli zmniejszyć absencję chorobową i tzw. prezenteizm powodujący spadek wydajności w pracy. (PAP)