Chciałbym, żeby Rafał Trzaskowski powiedział, czy jeśli nie zostanie prezydentem kraju i pozostanie prezydentem Warszawy, czy nadal będzie oddawać nieruchomości wraz z ludźmi – mówi PAP aktywista miejski Jan Śpiewak.
Prezydent Andrzej Duda postanowieniem z czwartku ułaskawił Jana Śpiewaka. Śpiewak został w połowie grudnia prawomocnie uznany przez Sąd Okręgowy w Warszawie za winnego zniesławienia mec. Bogumiły Górnikowskiej. 23 grudnia ub.r. aktywista złożył w Kancelarii Prezydenta wniosek o ułaskawienie.
W rozmowie z PAP Śpiewak przyznał, że prezydentura Trzaskowskiego jest rozczarowaniem, bo wciąż w ratuszu są osoby, które odpowiadały za reprywatyzację. Stawia też prezydentowi Warszawy pytania, czy jeśli nie zostanie prezydentem Polski, to jak będzie się zachowywał ws. zwrotu nieruchomości kontynuując prace w Warszawie.
PAP: Jak ocenia pan półtora roku rządów Rafała Trzaskowskiego w ratuszu pod kątem reprywatyzacji?
Jan Śpiewak: Ta prezydentura to ogromne rozczarowanie. Rafał Trzaskowski miał możliwość poprawić rzeczy, których nie zrobiła Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jedna sprawa, to jest odpowiedzialność polityczna poszczególnych osób, które nie poniosły żadnej odpowiedzialności. Np. Wojciech Bartelski, burmistrz Śródmieścia, który wciąż jest szefem spółki Tramwaje Warszawskie z pensją kilkudziesięciu tysięcy zł miesięcznie, a była to jedna z kluczowych osób, która umożliwiała reprywatyzację słynnego gimnazjum przy ul. Twardej.
Z drugiej strony mamy działania prawne, czyli skarżenie korzystnych decyzji komisji weryfikacyjnej do sądu, blokowanie wypłat odszkodowań lokatorom, a także mamy niebezpieczną, bardzo groźną zapowiedź, którą na początku pandemii złożył wiceprezydent Paweł Rabiej, że znowu będą zwracane nieruchomości wraz z ludźmi.
PAP: Paweł Rabiej był nadzieją zmian w ratuszu w tej sprawie, bo był przecież członkiem komisji weryfikacyjnej i apelował np., aby przed komisją zeznawała ówczesna prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz.
J.Ś.: Rabiej to jest wyjątkowy case, bo on głosował najpierw za odszkodowaniami, za decyzjami komisji weryfikacyjnej jako jej członek, a gdy został wiceprezydent to nagle zmienił front o 180 stopni i skarży teraz te decyzje. To pokazuje jak bardzo cyniczna jest to gra, jak bardzo nie chodzi tu o praworządność, tylko chodzi o politykę i wielkie pieniądze.
W Warszawie jest jeszcze ok. ośmiu tysięcy roszczeń. Mówimy o miliardach złotych, które lobby reprywatyzacyjne chce zarobić. Widać po tych zapowiedź, że będą chcieli spełnić oczekiwania tego lobby. Dla mnie to trochę przerażające, bo ja często powołuje się na dwa wyroki Trybunału Konstytucyjnego z 2015 i 2016 roku jeszcze wydane za prezesury Andrzeja Rzeplińskiego, gdzie de facto stwierdzono, że nie można tego robić w ten sposób i to jest nielegalne, co robił ratusz przez te wszystkie lata, bo nie można decyzji administracyjnych, które zostały wydane 60 lat temu unieważniać na podstawie Kodeksu postępowania administracyjnej, bo nie można unieważnić decyzji, które miały nieodwracalne konsekwencje prawne.
Inną kwestią jest posiadanie. Dekret Bieruta nie miał służyć powszechnemu uwłaszczeniu na nieruchomościach warszawskich, tylko miał doprowadzić do odbudowy stolicy w krótkim terminie. Żeby móc złożyć wniosek reprywatyzacyjny trzeba było być na miejscu, a warszawski ratusz uważa, że posiadanie równa się własność, co jest nieprawdopodobne, bo każdy student logiki wie, że jak ktoś wynajmuje mieszkanie, to je posiada, choć nie jest jego właścicielem, a więc mamy tutaj do czynienia z zaawansowaną gimnastyką prawną, aby uzasadniać nielegalnie wydane decyzje reprywatyzacyjne.
Mamy dwa wyroki TK, mamy szerokie interpretacje prawne, które świadczą na korzyść interesu mieszkańców Warszawy i budżetu miasta, a tu przychodzi Rafał Trzaskowski, który mówi, że go to nie interesuje i będę oddawał te nieruchomości za każdą cenę, więc nie tylko łamie prawo, łamie konstytucję, ale też działania na szkodę budżetu miasta i mieszkańców. Jak można to wyjaśnić w normalny sposób? Jak można to uzasadnić? Chyba tylko naciskami tego potężnego układu reprywatyzacyjnego, który w Warszawie działa.
PAP: Pan zadaje trzy pytania Trzaskowskiemu w trakcie tej kampanii prezydenckiej.
J.Ś.: Chciałbym, żeby Rafał Trzaskowski powiedział, czy jeśli nie zostanie prezydentem kraju i pozostanie prezydentem Warszawy, czy nadal będzie oddawać nieruchomości wraz z ludźmi, jak zapowiedział to Rabiej. Drugie pytanie: czy wycofa pozwy, które składa na decyzje komisji weryfikacyjnej. A trzecie dotyczy tego, czy wypłaci odszkodowania ofiarom reprywatyzacji.
PAP: Na te pytania ma odpowiedzieć do 28 czerwca?
J.Ś.: Absolutnie. Kampania jest po to, żeby rozliczać polityków. Taka idea, że kampania jest po to, żeby nie rozliczać polityków z ich działań przez ostatnie lata, jest absurdem. Na tym polega demokracja. A widzę, że media liberalne do tej pory absolutnie unikały tego tematu, nie stawiały żadnych trudnych pytań Rafałowi Trzaskowskiemu i to się musi skończyć. Nie może być tak, że ktoś jest prezydentem Warszawy przez 18 miesięcy, prowadzi ostrą politykę proreprywatyzacyjną i nikt go o to nie pyta, tematu nie ma.
Jeśli Trzaskowski odpowie na te pytania, że tak, będzie oddawać te nieruchomości, to obywatele nie tylko Warszawy, ale i całej Polski mają prawo o tym wiedzieć. To oznacza, że będzie łamał konstytucję jako prezydent, będzie szkodził mieszkańcom stolicy.
PAP: Pan w grudniu ubr. poinformował, że rezygnuje z polityki…
J.Ś.: Po tym wyroku zdecydowałem o rezygnacji z polityki, bo dla mnie to był sygnał, że jeśli nie masz potężnych mediów za sobą, jeżeli nie masz wielkich partii za sobą, to jedyne, co ci pozostaje, to jest twoje słowo. Jeśli sądy wysłały taki sygnał, że można uczynić kogoś przestępcą za to, że broni słabszych, że występuje po stronie sprawiedliwości, po stronie praworządności, to jak mam prowadzić jakąkolwiek działalność publiczną, jeśli ona wiąże się z tym, że ona wiąże się z zagrożeniem karą pieniężną, ale też więzienia.
Widzimy mentalność elit prawniczych, postfeudalną, która traktuje polskich obywateli jak chłopów pańszczyźnianych, które trzymają je za twarz i jak ktoś im podskoczy, wytknie jakieś błędy, to każąca ręka sprawiedliwości cię dosięgnie. Z tym trzeba skończyć, z tą roszczeniowością, z tym obrzydliwym traktowaniem zwykłych mieszkańców i z chciwością nieprawdopodobną tych elit.
Mówimy o córce Zbigniewa Ćwiąkalskiego, pracownicy jego kancelarii, osobie, która reprezentowała tę kancelarię w postępowaniu przy ul. Joteyki. Dla mnie to jest też pytanie do Zbigniewa Ćwiąkalskiego: jak to jest możliwe, że minister sprawiedliwości przez trzy lata nie zrobił nic ws. reprywatyzacji, a jego córka w międzyczasie prowadziła nielegalną reprywatyzację i chciała wyczyścić kamienice z lokatorów.
PAP: Nie wraca pan do polityki?
J.Ś. Będę dalej prowadził działalność społeczną, ale do polityki nie wracam.
Rozmawiał Grzegorz Bruszewski (PAP)