Szybkość reakcji, zdolność do adaptacji do nowych warunków, stwarzają szansę na podbój nowych rynków przez polskie firmy – ocenił w piątek w Gliwicach premier Mateusz Morawiecki. Uznał, że polska gospodarka zaczyna powoli wychodzić na prostą.
Szef rządu odwiedził działające od 1992 r. przedsiębiorstwo Elsit – producenta podzespołów indukcyjnych i elementów elektronicznych m.in. do liczników elektrycznych i dla sektora automotive. Spółka w trakcie epidemii nie zlikwidowała żadnego miejsca pracy; obecnie zatrudnia ok. 40 osób i ma nadzieję na rozwój.
„O to właśnie nam chodzi, aby zmieniać cały ten krajobraz gospodarczy na korzyść Polski” – wskazał Morawiecki.
Jak zaznaczył, dowiedział się od kierownictwa firmy, że do tej pory przegrywała ona często konkurencję z Chinami. Zwrócił jednak uwagę, że mimo obecnego trudnego okresu, dla wielu odbiorców krajowych i z Europy Zachodniej bardziej niż wcześniej zaczęły liczyć się „czas reakcji, szybkość kontaktu, szybkość reakcji na jakikolwiek problem w dostawach”.
„To dla nas jest pewnego rodzaju szansa, szansa na przejęcie niektórych ogniw łańcucha produkcji” – zaznaczył premier. Dodał, że takie nowe rynki polskim firmom udaje się zdobywać dzięki coraz bardziej cenionej na świecie polskiej jakości.
„Szybkość reakcji, zdolność do adaptacji do nowych warunków, stwarzają szansę na podbicie nowych rynków – i to jest coś, co tutaj bardzo wyraźnie dostrzegam” – mówił Morawiecki.
Jak wskazał, polski rząd na początku kryzysu stanął przed dylematem, mając po jednej stronie kwestie społeczne i zdrowotne, a po drugiej – gospodarcze. „Niektóre państwa, jak wiemy, na południu, ale też północy Europy wybrały albo jedno, albo drugie. My zdecydowaliśmy się chronić zarówno ludzkie zdrowie, ludzkie życie, ale także gospodarkę” – przekonywał.
„Dzisiaj widzę, że powoli wychodzimy na prostą, że będziemy mogli wrócić na ścieżkę rozwoju, na ścieżkę wzrostu. Przedsiębiorcy znakomicie wiedzą, że wartość firmy tworzy się latami – to kapitał wiedzy w umysłach naszych pracowników, inżynierów, naukowców. Stracić to można bardzo szybko” – przestrzegł premier.
„To przyświecało nam przede wszystkim w kontekście Tarczy finansowej, żeby nie dać zniszczyć tego kapitału ludzkich rąk, ludzkich umysłów, kapitału wiedzy, która rosła w Polsce w ostatnim 30-leciu, ale też wcześniej, bo przecież wiedza inżynierska rosła w tych trudnych czasach socjalizmu realnego” – mówił Morawiecki.
„Dzisiaj jesteśmy na zakręcie, w momencie przełomu. Maj, czerwiec, lipiec pokażą nam, że firmy potrafiły ten kapitał wiedzy przechować, że rynki udało się utrzymać – przed ekspansją firm z Chin, Indii, całego świata. My chcemy chronić polski rynek, dlatego będziemy chronić polskich przedsiębiorców przed wrogimi przejęciami” – zaznaczył.
„Ale najważniejsze jest to, że przez działania takie jak dotacje z Tarczy finansowej do firm takich jak Elsit, uratowaliśmy wiele milionów miejsc pracy. Te miejsca pracy razem z tym kapitałem wiedzy, który jest w polskich firmach, stworzą dobry punkt startu po kryzysie, żeby nie tylko rozwijać się, ale żeby Polska wyszła z tego kryzysu wzmocniona” – dodał.
Odnosząc się do pytania o tych przedsiębiorców, którzy w kryzysie nie są w stanie utrzymać działalności, premier zadeklarował, że jeżeli jest tylko możliwość pomocy, rząd stara się pomagać. Wyraził przy tym satysfakcję, że ok. 90 proc. wnioskujących o pomoc przedsiębiorstw spełnia warunki jej otrzymania.
„Dzisiaj bardzo silne państwa starają się podbić rynki takie jak polski. Mamy do czynienia z ekspansją firm m.in. z Chin. Będziemy starali się przyglądać każdej z branż, która jest poddana dziś ogromnej presji, i będziemy starali się pomagać jej w walce na trudnym rynku – bo rynek po koronawirusie to zupełnie inny rynek niż wcześniej”.
„Współpraca państwa, samorządów, poszczególnych przedsiębiorstw, będzie tu bardzo ważna – w każdym z konkretnych przypadków, gdzie będziemy mogli, postaramy się pomóc” – dodał szef rządu.
Prezes spółki Elsit Władysław Wawrzykowski deklarował w piątek, że firma utrzymuje działalność, zatrudnienie i płace. Ocenił, że Tarcza finansowa dość mocno pomogła firmie – przede wszystkim zachować płynność. „Nic nie zapowiada, że te czasy będą gorsze, wręcz nawet przeciwnie” – uznał dodając, że spółce starającej się o kolejne kontrakty przydałoby się więcej produkcji.
Dyrektor spółki ds. handlowych Marcin Wawrzykowski uściślił, że przejęła ona w 1993 r. tradycję jednej ze spółdzielni inwalidów, dziś zatrudniając 35 proc. osób niepełnosprawnych. Wytwarza drobne elementy indukcyjne, głównie cewki, transformatory o małej mocy, dławiki – np. do liczników energii elektrycznej i do sektora automotive. Sprzedaje 90 proc. produkcji w kraju.(PAP)