Stacja TVN24 wyemitowała program pt. Koronawirus – raport. W programie tym można było usłyszeć, że: „Pandemia koronawirusa może być powodem ograniczenia kontaktów rodzica z dzieckiem. Gdy matka i ojciec nie wychowują potomstwa razem, dziecko mieszka na co dzień na przykład z matką, to ta może odmówić ojcu zabrania go z domu. Taka ostrożność jest zrozumiała” – powiedziała prawnik Małgorzata Supera.
Temat jest ogromnie istotny, bo według statystyk w Polsce każdego roku rozwodzi się około 70 tys. małżeństw. Ile rozstaje się par nieformalnych, posiadających wspólne dziecko lub dzieci, tego nie wie dokładnie nikt. W bardzo dużej liczbie rozstań towarzyszą sądowo regulowane zasady kontaktu obojga rodziców z dzieckiem. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim tego rodzica, u którego dziecko nie mieszka. Drugiego rodzica – jak to zwykle jest on nazywany. Sądy przyznają wówczas tak zwane kontakty: ustalają w jakie dni, godziny i w jakich okolicznościach dziecko ma się spotykać z tym rodzicem, zwykle ojcem.
– Pandemia może być podstawą ograniczenia takich kontaktów – uważa adwokat Małgorzata Supera, która od lat od strony prawnej zajmuje się sprawami rodzinnymi. – To jest sytuacja specjalna – dodaje.
– Mówimy o tym, że mamy zostać w domu. Wszyscy, w tym dzieci. Wszystkie szkoły, przedszkola, żłobki zostały zamknięte po to, żeby dzieci nie roznosiły wirusa, wobec czego, logicznie myśląc: zabieranie dziecka z miejsca zamieszkania w inne miejsce, jest niezgodne z tymi regułami – argumentuje Małgorzata Supera i radzi, aby w takim przypadku matka zaproponowała ojcu kontakt z dzieckiem u niej w domu. – Oczywiście jest pytanie, czy ojciec nie był właśnie za granicą, albo czy miał kontakt z osobą zakażoną – zaznacza prawniczka.
Na stronie internetowej rządu nie ma ani słowa o ograniczaniu kontaktów, a wręcz przeciwnie – jest stwierdzenie, że nowe ograniczenia nie dotyczą opieki nad bliskimi. Kontakty te dodatkowo, oprócz orzeczeń sądu, gwarantuje art. 113 KRiO, który kategorycznie stwierdza, że niezależnie od władzy rodzicielskiej rodzice oraz ich dziecko mają prawo i obowiązek utrzymywania ze sobą kontaktów oraz że kontakty z dzieckiem obejmują w szczególności przebywanie z dzieckiem (odwiedziny, spotkania, zabieranie dziecka poza miejsce jego stałego pobytu) i bezpośrednie porozumiewanie się, utrzymywanie korespondencji, korzystanie z innych środków porozumiewania się na odległość, w tym ze środków komunikacji elektronicznej.
Wątpliwości mają sami rodzice. – Czy pani mecenas nie nadinterpretuje prawa i nie namawia do zakamuflowanej alienacji rodzicielskiej? Czy nie jest ta wypowiedź nawoływaniem do przemocy ograniczania kontaktu z bliskimi? Nie możemy postać obojętni na zachęcanie do krzywdzenia dzieci, poprzez ograniczanie im kontaktu z jednym z rodziców nawet w czasach epidemii – czytamy na forach.
Ministerstwo Sprawiedliwości: OGRANICZANIE KONTAKTU dziecka z rodzicem to PRZEMOC na równi z biciem, kopaniem, duszeniem, popychaniem, policzkowaniem, wyśmiewaniem, poddawaniu stałej krytyce, niszczeniu mienia i rzeczy osobistych.
Pamiętajmy, że każdy normalny rodzic stawia dobro swojego dziecka na pierwszym miejscu. Zdrowy rozsądek, wyczulenie na dobro dziecka, odrobina empatii i higiena, to najlepszy przepis na przetrwanie tego trudnego okresu we wszystkich relacjach – nie tylko rodzicielskich – mówi Anna Rejmer.
Emocje tonuje Anna Rejmer, psycholog zajmująca się między innymi alienacją rodzicielską. – Czas epidemii jest momentem ogromnego kryzysu. Powinniśmy pamiętać, że jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, swoich najbliższych ale także za społeczeństwo. Dla wyższego dobra jakim jest nasze zdrowie i bezpieczeństwo w większości zgadzamy się na ograniczenie w całkiem znacznym stopniu naszej wolności – oczywiście na ten tylko konkretny czas. Zasady te, dla wszystkich rozsądnie myślących i odpowiedzialnych ludzi, w sposób oczywisty powinny przekładać się na prawa dzieci i rodziców w sytuacji, kiedy rodzice nie są razem. Oczywiście prawo do kontaktów z dzieckiem / rodzicem jest jednym z podstawowych praw. W obecnej sytuacji jednak nie podkręcałabym nastrojów społecznych w tym temacie, a raczej zachęcała do konstruktywnej rozmowy rodziców. Rozmowy „na argumenty”, a nie „na racje”. Jeżeli kontakt z dzieckiem postawimy na pierwszym miejscu – a więc jego dobro, to spotkanie w miejscu zamieszkania naszej pociechy w tym trudnym okresie nie jest złym rozwiązaniem. Z drugiej jednak strony, jeśli mamy pewność, że drugi rodzic w należyty sposób zabezpieczy dziecko w drodze jak również w swoim domu i nie narazi go na ryzykowne kontakty i sytuacje, to nie róbmy problemu – tłumaczy Anna Rejmer.
Obecnie sądy rodzinne praktycznie przestały funkcjonować. Tym więcej zależy od zdrowego rozsądku samych rodziców, dla których „dobro dziecka” nie powinno być tylko pustym sloganem. Dajmy dzieciom przeżyć ten trudny, wyjątkowy czas w sposób możliwie najmniej bolesny.
[reklama]