Złodziej, sz…a, k…a, sekspodróże, sponsoring, sekswakacje. WON. Robert Dowhan wysyłał byłej żonie alimenty, obrażając ją w tytułach przelewów. Tych samych, o które, już jako senator Platformy Obywatelskiej, pytał zatroskany ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego – donosi Gazeta Lubuska.
Robert Dowhan, senator Platformy Obywatelskiej, ma zasądzone alimenty na dzieci, które powinien płacić ich matce, a swojej byłej żonie. Z informacji Gazety Lubuskiej wynika, że od 2018 roku Dowhan wysyłał przelewy, w których tytułach zamiast „alimenty na dzieci”, pisał na przykład: „Złodziej zawsze będzie złodziejem a sz… i k… zawsze sz i k!!!” albo „wpłata dla zł-ja”, na „sex wakacje”, „sex wyjazdy”, „sex podróże”, sponsorowane wyjazdy. Są też inne odniesienia do seksu. Pada określenie eskort, co oznacza ekskluzywną dziewczynę do towarzystwa.
Dowhan jest milionerem, ma tyle nieruchomości, że do oświadczenia majątkowego musi dopisywać ręczne aneksy, bo inaczej nie mieszczą się w dokumencie. Posiada m.in. sześć zegarków Ulysse Nardin o łącznej wartości 310 tys. zł, zegarek Graham – 40 tys. zł, zegarek Chappard – 15 tys. zł.
Była żona senatora uznała, że przelewane kwoty to nie są alimenty. A skoro nie, to powstały zaległości w ich płaceniu. Rozpoczęła więc formalną procedurę ich ściągania poprzez komornika. Robert Dowhan na niego naskarżył, ale sprawę przegrał. Broniąc się dalej, poszedł do sądu, który wstrzymał egzekucję na czas procesu, uznając, że senator może mieć rację, że były to jednak pieniądze na dzieci – pomimo opisu, że na sekswakacje na przykład – czytamy w Gazecie Lubuskiej.
Była żona rozpoczęła tę formalną procedurę na początku stycznia 2022, podkreśla gazeta i przypomina, że 12 kwietnia 2022 roku Robert Dowhan – jako senator RP – na posiedzeniu Senatu złożył oficjalne oświadczenie skierowane do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Zapytał w nim: czy stosowne wobec prawa jest egzekwowanie podwójnych alimentów tylko dlatego, że ktoś w tytule przelewu wpisał inną treść niż „alimenty”?
Podczas rozmowy z Katarzyną Borek, dziennikarką Gazety Lubuskiej, Robertem Dowhanem wyjaśnił, że złożył zapytanie do ministra, ponieważ z jego rozmów z prawnikami i komornikiem wynikało, że jest to poważny problem społeczny. Sytuacja prawna, która nie jest rzadkością – i że sam się przekonał, że jeżeli nie opisze się w sposób jednoznaczny, że przelane pieniądze to są alimenty, może istnieć domniemanie, że są to pieniądze na inny cel.
Robert Dowhan zastrzegł podczas tej rozmowy, że on te obraźliwe tytuły przelewów interpretuje inaczej. Powiedział, że wpisywał je nie senator zadający pytania w ich sprawie ministrowi (zdaniem Dowhana te dwie sprawy w ogóle nie mają nic wspólnego), ale zatroskany ojciec, który uważa, że była żona wydaje alimenty niezgodnie z ich przeznaczeniem, bo na siebie. Mówił, że pisały przez niego emocje. Emocje, rozżalenie, żal. Że czasami trzeba nazwać rzeczy po imieniu, a złodzieja nazwać złodziejem. Że pisał nie jako senator, a jako zraniony człowiek. Że jeżeli nie ma innego środka komunikacji pomiędzy stronami, wykorzystuje się właśnie rubrykę w przelewie. Że on nie miał innego sposobu, by to wykrzyczeć. Że to były chwile słabości. Skrajne emocje, za które przeprosił w sądzie. Wybuchły.
Do sytuacji odniosła się była żona senatora PO: „To już są lata. Jestem osiem lat po rozwodzie, a ciągle czuję się przez byłego męża obrażana i poniżana. On publicznie dba o prawa kobiet, ale sam ich nie przestrzega, obrażając matkę swoich dzieci. Przez te lata konflikt zaostrzał się lub trochę przygasał, ale generalnie jest to ciągła walka, oskarżanie, obrażanie mnie i oczernianie. Niektórzy ludzie, gdy się rozstają, są puszczani w skarpetkach. Ja początkowo wyszłam z tego małżeństwa nawet bez bielizny, którą mi były mąż schował…”.
Źródło: Gazeta Lubuska