Biedronka oficjalnie rezygnuje z otwarcia sklepów w niedziele. Przedstawicielka sieci przekonuje też, że nigdy takiego planu nie było – donosi Wyborcza.
Jeszcze kilka dni temu wiele wskazywało na to, że Biedronki będą otwarte w niedziele – mimo zakazu handlu i mimo zaostrzenia przepisów w tym zakresie. Twierdził tak… przewodniczący zakładowej „Solidarności” Piotr Adamczak.
W Radiu Poznań przewodniczący zakładowej „Solidarności” twierdził, że to, że Biedronki będą otwarte w niedziele, jest już właściwie przesądzone. Do związku mieli dzwonić pracownicy i kierownicy sklepów, przekazując informacje, które oni sami otrzymali drogą elektroniczną lub SMS-em.
Ostatecznie do otwarcia sklepów nie doszło. Po wielu publikacjach w mediach, prośbie minister Marleny Maląg do Państwowej Inspekcji Pracy o przeprowadzenie kontroli w sklepach łamiących zakaz handlu w niedziele i krytyce związkowców sieć wycofała się z pomysłu.
– Dostaliśmy dziś informację, że jednak markety będą zamknięte, z dziwnymi przeprosinami, że robią to dla pracowników. Chodzi o to, żebyśmy odpoczywali z rodzinami. Normalna kpina – poinformował Wyborczą w sobotę 6 sierpnia jeden z pracowników Biedronki.
Wyborcza zapytała o plany otwarcie sklepów w niedzielę biuro prasowe Biedronki już we wtorek 2 sierpnia. Odpowiedzi mimo ponagleń nie otrzymano do piątku 12 sierpnia. Gdy zapytano o to kolejny raz, odezwała się do Wyborczej Joanna Piwowarczyk, menedżerka ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka. Jak przekonuje, nie było planu otwierania sklepów w niedziele niehandlowe.
„W niedzielę, 14 sierpnia, która jest niedzielą niehandlową, wszystkie sklepy sieci Biedronka będą zamknięte. Wyjątkiem jest 7 sklepów należących do sieci Biedronka, zlokalizowanych na dworcach kolejowych i autobusowych, które mogą być zgodnie z wyłączeniem ustawowym otwarte również w niedziele” – czytamy w nadesłanej odpowiedzi.
Piwowarczyk dopytywana o to, czy sieć nie otworzy swoich sklepów też w kolejne niedziele, zapewnia, że nie ma takiego planu. Dodaje też, że informacje o tym pomyśle, które pojawiały się w mediach, były wyłącznie spekulacjami.
Źródło: Wyborcza
