PAP: W weekend odwiedził pan na Podlasie – to element szerszej trasy, opatrzonej hasłem „Tak, słucham”, w ramach której jeździ pan na spotkania z wyborcami w całej Polsce.
Szymon Hołownia: Praktycznie co tydzień jestem w innym rejonie kraju. Wszyscy z Polski 2050 jeździmy na spotkania z Polakami, zarówno nasi posłowie, eksperci i członkowie naszego ruchu. Chcemy dotrzeć do tych ludzi, którzy wciąż się wahają, czy pójść na wybory, bo nie wierzą lub stracili nadzieję na to, że ich udział cokolwiek zmieni. Naszym celem jest, by dać ludziom tę nadzieję. Chcemy, aby te 50 procent naszego społeczeństwa, które nie bierze udziału w wyborach, ponownie uwierzyło, że ktoś może mówić w ich imieniu.
PAP: Jak chcecie przekonać do siebie niezdecydowanych?
S.H.: Słuchamy tego, co mówią i konfrontujemy to z propozycjami rozwiązań, które przedstawiamy. Na Podlasiu spotkałem się z przedsiębiorcami, których interesy zostały zamknięte na czas, kiedy utworzono strefę objętą stanem wyjątkowym, aby zobaczyć, jak żyją po tym traumatycznym okresie, kiedy zostali pozostawieni sami sobie. Obawiam się, że zdaniem rządu, można bezkarnie zamknąć biznesy wielu Polaków, po czym nagle je otworzyć i uznać, że ludzie się z tym pogodzą, nie będą odczuwać żadnych konsekwencji. A przecież wiele miesięcy zamknięcia, oznacza dla biznesu brak normalnych dochodów. To trauma, z której wiele przedsiębiorstw będzie podnosić się latami. Rozmawialiśmy o tym, co możemy dla nich zrobić.
PAP: I co mówią ludzie, których pan spotyka na spotkaniach?
S.H. Jeżdżąc do regionów, gdzie od lat wygrywa PiS, widzę wielu zirytowanych ludzi. Są naprawdę wkurzeni. Nie działa już na nich propaganda rządzących. Przestają im wierzyć, zaczynają dopuszczać do siebie myśl, że PiS ich oszukał. I nie ma się im co dziwić, bo wszyscy płacą większe rachunki, dostają kolejną podwyżkę rat swoich kredytów.
PAP: Jaki macie plan na kampanię wyborczą, bo sezon wyborczy już się rozpoczął?
S.H.: Faktycznie – choć nieformalnie – to kampania wyborcza już wystartowała, bo wszyscy widzą, że w Polsce jest tak źle, że nie da się dłużej tego odkładać. Spodziewam się gorącej końcówki sierpnia i mocnego startu sezonu politycznego na początku września. Do końca roku w mojej ocenie powinna poukładać się nasza część sceny politycznej. Pewnie również nasz przeciwnik polityczny będzie chciał określić swoje reguły gry.
PAP: W jaki sposób, pana zdaniem, poukłada się scena polityczna po stronie opozycji?
S.H.: Teraz powinien być czas na to, abyśmy zbudowali do siebie zaufanie, bo żadne negocjacje nie będą możliwe, jeśli tego zaufania nie zbudujemy do końca roku. Czas jest nieubłagalny, deadline – jasno określony, a kalendarz wyborczy – znany. Chyba, że coś się wydarzy i wybory będą wcześniej. Ale wówczas będą działać zupełnie inne zasady i wszystkie rozwiązania staną się możliwe. Natomiast jeśli wybory odbędą się w terminie, to przewiduję, że nadchodząca jesień w Polsce będzie najważniejszą jesienią od 30 lat. Ułoży się scena polityczna, dojdzie do porozumień, które przygotują nas na następne lata.
PAP: Z kim Polska 2050 może się porozumieć przed wyborami?
S.H.: Nie podjęliśmy jeszcze żadnej decyzji w sprawie taktyki wyborczej. Zakładamy, że może się tak okazać, że porozumienia wyborcze będą konieczne i trzeba będzie iść do wyborów na wspólnych listach. Wiemy o tym doskonale, dlatego z uwagą przyglądamy się różnym partnerom i różnym konfiguracjom.
PAP: I jakie scenariusze pan kreśli?
S.H.: Za wcześnie, by o tym teraz mówić. To wymaga głębokiego namysłu. Na bieżąco rozmawiam z wszystkimi liderami partii opozycyjnych. Niezależnie od tego, kto i co dzisiaj mówi, prawda jest taka, że nie zapadły jeszcze żadne decyzje. Z nikim „nie jesteśmy po słowie”. Jakiekolwiek ustalenia zaczną się krystalizować pewnie w sierpniu, w ciągu kolejnych dwóch, trzech miesięcy przybierając konkretną formę. To jest proces, którego nie da się przyspieszyć, nie należy tego robić. Są procesy, które mają swoją dynamikę. Tak więc, jesień będzie krytyczna. I dla obozu władzy, i dla nas na opozycji.
PAP: Można powiedzieć, że już jest jesień, bo niedawno próbowano was podzielić.
S.H.: I nie wyszło. Ale to nie pierwszy nalot dywanowy, który nam zgotowali w ostatnim czasie. Przerobiliśmy już co najmniej trzy serie podobnych ataków. Były wypuszczane na nasz temat plotki, że się kłócimy, były preparowane sondaże pokazujące zupełnie nieprawdziwie poparcie dla nas, w ostatnich dniach usilnie starano się nas podzielić. Tego typu gierki traktujemy z przymrużeniem oka, bo trudno podchodzić do nich poważnie. Wśród nas podziałów nie ma.
PAP: Nie rozmawiacie o tym?
S.H.: Nie rozmawiamy o bzdurach, słowo daję. Dyskutujemy za to na temat tego, w jakim tempie powinno wprowadzać się do Polski energię atomową, jak ustalić skalę podatkową, żeby była jak najbardziej sprawiedliwa.
PAP: A o listach wyborczych?
S.H.: Ale w tej kwestii też mamy jasne stanowisko. Jeśli zajdzie konieczność współpracy, to jesteśmy zwolennikami dwóch list. Mówiąc wprost, jesteśmy zwolennikami wariantu czeskiego, który w przeciwieństwie do nieszczęśliwego wariantu węgierskiego, jest naszym zdaniem szansą powodzenia. Wielu ludzi podejmie decyzję, żeby iść na wybory, jeśli będą mieli wybór na opozycji. Ludzie powinni móc głosować „za”, a nie wyłącznie „przeciw”. Wtedy czują, że są podmiotowo traktowani. Nie możemy im tego zabierać. Nadchodzące wybory – i wie o tym również Jarosław Kaczyński – będą w dużej mierze opierać się na mobilizacji i demobilizacji elektoratu, więc my nie możemy demobilizować swojego elektoratu, bo dokładnie to będzie próbował zrobić Kaczyński. (PAP)
Rozmawiała: Daria Kania