Bakun odniósł się w piątek w RMF FM do informacji o zatrzymaniu w Przemyślu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego pod zarzutem szpiegostwa obywatela Hiszpanii rosyjskiego pochodzenia. Mężczyzna został zidentyfikowany jako agent Głównego Zarządu Wywiadowczego Sztabu Generalnego FR (GRU). Działania na rzecz Rosji miał prowadzić, korzystając ze statusu dziennikarskiego.
Prezydent Przemyśla pytany o to, czy Przemyśl jest teraz polem walki informacyjnej odpowiedział: „Myślę, że tak. Zdecydowanie, to się daje odczuć. Wiem, że być może mieszkaniec codziennie pracując, żyjąc w tym mieście tego nie widzi, nie czuje, ale my mamy bardzo duże problemy z komunikowaniem we właściwy sposób sytuacji, która ma miejsce w mieście” – mówił.
Bakun poinformował o dwóch takich atakach. Jeden – jak powiedział – zaraz na samym początku, tuż po agresji Rosji na Ukrainę, a drugi kilka dni temu, kiedy do Przemyśla przyjechało bardzo dużo osób o innym kolorze skóry. Zaznaczył, że od razu zaczęły się masowo pojawiać w internecie informacje o rzekomych rozbojach, których się oni dopuścili.
Jak powiedział, „faktycznie miały miejsce trzy, albo cztery sytuacje, kiedy osoby przyjeżdżające jako uchodźcy z zagranicy dokonały, można powiedzieć, napadów.” „Jeden to był napad z nożem na pracownika sklepu w Medyce, jeden to był napad na ratownika medycznego pracującego na dworcu. Tam faktycznie doszło do odgryzienia palca. Był również taki napad na wolontariuszkę, która została przyduszona przez osobę, ale bardzo szybko służby zadziałały. I to były wszystkie sytuacje” – podkreślił.
„Natomiast trzy dni temu dostawałem informacje o gwałtach, zabójstwach, dźgnięciach nożem i różnych drastycznych scenach, które miały się dziać w mieście” – mówił. Bakun zapewnił, że to wszystko jest nieprawdą, a miasto jest w stałym kontakcie ze służbami. „Nie było takich zgłoszeń” – powiedział.
Przytoczył też informację, którą dostał od osoby zaufanej, o rzekomym zgwałceniu trzech dziewczyn, które następnie miały trafić do szpitala, zaś sprawców zatrzymano. „Ani szpital, ani policja tego nie potwierdzają i takich sytuacji mieliśmy dziesiątki, o ile nie setki” – powiedział.
Pytany o to, komu zależy na takiej dezinformacji zaznaczył, że „komuś zależy, żeby nie tylko zdestabilizować sytuację gdzieś tam na froncie, wojenną, ale również w terenach przygranicznych, gdzie przewija się przez te miasta gigantyczna liczba osób”. „Oczywiście bardzo łatwo w takim środowisku wywołać niepokoje, bo tych ludzi widać dużo więcej, ruch jest wzmożony i wystarczy zasiać bardzo dobrze skonstruowaną plotkę, żeby ona viralowo trafiła już do innych osób” – mówił.
Poinformował również, że skontaktowało się z nim kilka osób, które poinformowały, że nie są autorami wiadomości, które wysłano z ich kont. „Należy się zastanowić, kto te wiadomości do mnie wysłał” – zaznaczył.
Piątek jest dziewiątym dniem inwazji rosyjskiej na Ukrainę, która rozpoczęła się 24 lutego. Tego dnia rano Straż Graniczna poinformowała, że od początku działań wojennych, przyjechało z Ukrainy do Polski 672,5 tys. osób, z czego czwartek było to 99,2 tys. osób, zaś w piątek do godz. 7 – 25,2 tys. osób. (PAP)
autor: Marcin Chomiuk