Prokuratura wszczęła śledztwo ws. nagród finansowych we władzach partii Razem. Przywódcom grozi nawet więzienie. Według śledczych, mieli oni wypłacić sobie nagrody z pieniędzy pochodzących z subwencji budżetowej.
99 tys. zł netto, czyli 152 tys. zł brutto, wynosiły nagrody, które w 2019 roku otrzymało ośmioro ówczesnych członków zarządu Lewicy Razem (dawniej partii Razem), w tym posłowie Adrian Zandberg, Maciej Konieczny, Paulina Matysiak i Marcelina Zawisza. Nagrody wyszły na jaw w 2020 r., po złożeniu przez posłów oświadczeń majątkowych i wzbudziły kontrowersje, bo wcześniej Zandberg deklarował, że w partii zarabia się średnią krajową.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, prokuratura wszczęła dochodzenie w połowie grudnia. Zdaniem śledczych, mogło dojść do dwóch czynów, które są karane według ustawy o partiach politycznych.
Byli członkowie zarządu Lewicy Razem (dawniej Partii Razem) Adrian Zandberg, Maciej Konieczny, Paulina Matysiak, Marcelina Zawisza, Konrad Mostek, Katarzyna Paprota, Maciej Szlinder i Julia Zimmermann, z czego czworo pierwszych jest posłami, mieli dopuścić się przywłaszczenia mienia znacznej wartości. Dwie z tych osób, Zimmermann i Matysiak, miały też poświadczyć nieprawdę w dokumentach dla Państwowej Komisji Wyborczej oraz używać dokumentów, poświadczających nieprawdę. Tak wynika z zawiadomienia do prokuratury, które w środę złożył poseł PiS Bartosz Kownacki.
Bartosz Kownacki sugeruje organom ścigania przeprowadzenie przeszukania w biurze Razem i zabezpieczenie dokumentacji partii.
– W mojej ocenie prokuratura powinna podjąć czynności, by sprawdzić, czy pan Adrian Zandberg wraz z siedmiorgiem polityków partii Razem nie dopuścili się przywłaszczenia ponad 1,2 mln zł. Te pieniądze pochodziły z budżetu państwa, czyli de facto z kieszeni podatników. Sprawa jest bez wątpienia naganna, ale czy jest przestępstwem, to pytanie już dla prokuratury i później, jak mniemam, dla sądu – komentuje Bartosz Kownacki.
Źródło: Rzeczpospolita