W piątek w Warszawie odbyła się konferencja ekspercka na temat przyszłości Unii Europejskiej – „Jak zreformować Unię dla przyszłości Europy?”. Jej organizatorem jest polska delegacja Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim.
Podczas konferencji premier podkreślał, że „Unia Europejska jest absolutnie wyjątkowym przedsięwzięciem, jakiego w historii do tej pory nie było”. „W zamyśle swoich ojców założycieli, ale myślę też, że pragnienia wielu ludzi dobrej woli żyjących w dobie po II wojnie światowej, miała być pewną, zintegrowaną strukturą gospodarczą, która tworzy płaszczyznę do życia w pokoju, w stabilności, w dobrobycie, którego postrzeganie zmieniło się w poszczególnych dziesięcioleciach, ale to wszystko miało być wypracowane nie w ramach takich prób z jakimi mieliśmy w przeszłości wielokrotnie do czynienia, tylko poprzez działania pokojowe” – mówił Mateusz Morawiecki.
„Wcześniejsze wszystkie próby zintegrowania naszego kontynentu czy budowy ponadnarodowych, wielonarodowych, wielopaństwowych organizmów zawsze kończyły się budową imperium. Zawsze imperium było tym stanem docelowym jednego z najmocniejszych elementów składowych danego organizmu państwowego, który się rozrastał” – stwierdził premier. „Unia Europejska miała być próbą inną, próbą, która przełamuje te schematy budowy organizmu ponadnarodowego poprzez siłę, a oparta miała być właśnie o konsensus, o wypracowywane rozwiązania, które dobrze służą rozwojowi wszystkich części składowych” – dodał.
Jak wskazał, „z biegiem dziesięcioleci, zwłaszcza, kiedy globalizacja stała się dominującym trendem w historii gospodarczej i politycznej świata, wielu przywódców Unii Europejskiej, zwłaszcza tych krajów zachodniej Europy, doszło do wniosku, że to jest za mało”. „Do takiego wniosku doszły przede wszystkim elity, które skupione są w głównych kilku ośrodkach – na czele oczywiście z Brukselą, w której są umocowane instytucje europejskie” – mówił.
„Te elity dość szybko, bo dziś myślimy, że ten spór jest takim wyjątkowym czasem, ale mieliśmy już preludium tego sporu na początku tego wieku” – przypominał Morawiecki. „Była wtedy dyskusja o utworzeniu specjalnej grupy mędrców, utworzeniu nowego traktatu – traktatu konstytucyjnego i tam zostały zaproponowane rozwiązania, które były jednoznaczne i które przesuwały całą Unię Europejską w kierunku organizmu skonfederowanego organizmu federalizacyjnego i wtedy został ten projekt odrzucony. Odrzucony jednoznacznie przez narody w referendum we Francji, w referendum w Holandii, ale także nie było wówczas zgody na to, co stanowiło trzon tamtej próby federalizacji Europy, czyli zapisane wówczas w trakcie konstytucyjnym zasady pełnej wyższości prawa europejskiego także nad prawem konstytucyjnym oraz uwspólnotowienie praktycznie wszystkich decyzji w bardzo wielu dziedzinach życia” – dodał.
Szef polskiego rządu zaznaczył jednocześnie, że później na bazie Traktatu Lizbońskiego wiele tego typu rozwiązań zostało również wprowadzonych z okresem przejściowym, do tego stopnia, że dzisiaj „jak myślicie państwo, że Polska może w wielu zasadniczych obszarach mieć prawo weta (…) to raczej jesteśmy w błędzie”.
„Wypracowane i opracowane mechanizmy na poziomie UE są de facto oparte o kwalifikowaną większość lub większość w ogóle państw członkowskich, gdzie na zasadzie pewnego nacisku, które instytucje europejskie w znakomity sposób potrafią wywierać, grupa mniejszych ludnościowo państw w mniejszym stopniu przeciwdziała takim centralistycznym tendencjom biurokratycznym” – mówił premier.
Zdaniem Morawieckiego choć ponad 15 lat temu narody europejskie dały do zrozumienia instytucjom europejskim, że to nie jest kierunek, który powinien być kontynuowany i te instytucje powinny wrócić do czasu, kiedy panami traktatów były państwa członkowskie i powinny zrozumieć, że należy położyć tamę tendencjom centralistycznym, to jednak – dodał – dzisiaj mamy do czynienia z reakcją odwrotną.
„Instytucje europejskie doszły do wniosku, że należy wprowadzić mechanizmy prowadzące do federalizacji Europy i mechanizmy centralistyczne, koncentrujące władzę w Brukseli i w paru stolicach, które mają najwięcej do powiedzenia, należy je wprowadzić tylnymi drzwiami. Tylnymi drzwiami to znaczy poprzez poszerzanie kompetencji, w których działają te instytucje europejskie. Poszerzanie i de facto uzurpację polegającą na tym, że coraz to kolejne obszary naszego życia są zawłaszczane przez te instytucje” – powiedział premier Morawiecki.
W jego ocenie zarówno KE i TSUE wraz z PE odgrywają zasadniczą rolę w takim poszerzeniu władzy i władztwa UE na zasadzie ultra vires, czyli poza kompetencjami przyznanymi.
„To jest dlatego właśnie moment zwrotny w historii Europy, Unii Europejskiej, w historii suwerennych państw członkowskich Unii Europejskiej. Albo suwerenne państwa członkowskie zrozumieją, że jesteśmy na wyjątkowym zakręcie historii UE i wspólnie postawimy tamę takiej uzurpacji, która prowadzi do koncentracji władzy w ręku elit europejskich (…) albo w sposób pełzający będziemy mieli do czynienia z poszerzaniem się tego obszaru kompetencji i kurczeniem tego, co jest jednym z najlepszych wynalazków ludzkości, czyli suwerennych państw” – ostrzegł premier. Dodał, że jest to droga niezwykle niebezpieczna, która może zagrozić utrzymywaniu i rozwijaniu tradycji, kultury państw europejskich, a także może doprowadzić do zrównania, co może nie służyć interesom Polski, krajów członkowskich, tylko elitom UE. (PAP)
autorzy: Grzegorz Bruszewski, Rafał Białkowski