Samochód typu SUV wjechał w niedzielę z dużą szybkością w paradę bożonarodzeniową w miejscowości Waukesha, w stanie Wisconsin. Ponad 20 osób zostało poszkodowanych, są wśród nich ofiary śmiertelne – poinformowały władze. Podejrzany został zatrzymany, ale motywy są jak dotąd nieznane.
Do zdarzenia doszło o w niedzielne popołudnie w Waukeshy, na przedmieściach Milwaukee. Czerwony samochód terenowy przełamał bariery i staranował grupy ludzi biorących udział w tradycyjnej bożonarodzeniowej paradzie, choć inne zdawał się omijać.
Jak powiedział podczas konferencji prasowej szef miejskiej straży pożarnej Steve Howard, straż pożarna i ratownicy przewieźli do szpitala 11 dorosłych i 12 dzieci, są wśród nich ofiary śmiertelne. Władze miasta nie podają na razie ich liczby. Poszkodowanych jest więcej, bo rannych transportowała też policja i osoby prywatne.
Szef policji w Waukeshy Dan Thompson poinformował, że „podejrzana osoba” została zatrzymana, podobnie jak jej pojazd. Dodał, że motyw działania sprawcy jest na razie nieznany i nie wiadomo jeszcze, czy atak był aktem terroryzmu.
Na nagraniach wideo z kamer monitoringu i wykonanych przez świadków, widać czerwonego SUV-a taranującego bariery odgradzające trasę parady i z dużą prędkością wjeżdżającego w ludzi. Na nagraniach słychać też strzały, które – jak się okazało – oddał jeden z miejscowych policjantów, bezskutecznie starając się powstrzymać napastnika.
Według jednego ze świadków cytowanego przez dziennik „Milwaukee Journal Sentinel”, samochód uderzył m.in. w grupę dziewczynek ze szkolnego zespołu tanecznego.
„Na ulicy leżały pompony i buty. Musiałem chodzić od jednego zgniecionego ciała do kolejnego, żeby znaleźć moją córkę. Moja żona i dwie córki prawie zostały przejechane” – powiedział członek miejscowych władz szkolnych Corey Montiho.
„Dzisiaj nasza społeczność stoi w obliczu horroru i tragedii w dniu który miał być jej świętem” – powiedział burmistrz Waukeshy, Shawn Reilly podczas konferencji prasowej.
Swoje kondolencje złożyli senatorowie pochodzący z Wisconsin, Republikanin Ron Johnson i Demokratka Tammy Baldwin. Jak przekazała telewizja CNN, sytuację monitoruje też Biały Dom, który jest w kontakcie z miejscowymi władzami. (PAP)