Kluby fitness – w których często dorabiają sobie fizjoterapeuci – chciałyby w ramach kontraktów z NFZ rozładować kolejki do rehabilitacji. Ale pomysł Polskiej Federacji Fitness jest szerszy – pisze w poniedziałek „Gazeta Wyborcza”.
Gazeta pisze o niedawnym spotkaniu przedstawicieli branży fitness w NFZ. „Jesteśmy naprawdę miło zaskoczeni, że to nie są mrzonki i zaczynamy z rządem rozmawiać o konkretach” – mówił cytowany przez „GW” Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness.
Według „GW”, ministerstwo zdrowia powściągliwie informuje o spotkaniu z przedstawicielami branży fitness. „Podczas ww. spotkania Narodowy Fundusz Zdrowia przedstawił obecny model finansowania świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych w Polsce, w tym świadczeń z zakresu rehabilitacji leczniczej oraz zasady wykonywania działalności leczniczej na terytorium naszego kraju” – napisało „GW” Biuro Komunikacji MZ.
„Dlaczego w ogóle branża fitness chciałaby kontraktów z funduszem? Bo w czasie kolejnych lockdownów siłownie były pozamykane na długi czas. Licząc od marca zeszłego roku, łącznie aż przez 11 miesięcy. Według Napiórkowskiego przyniosło to branży 6 mld zł straty. To więc finansowa katastrofa, po której wielu już się nie podniesie. Tymczasem centra rehabilitacji – z wyjątkiem pierwszego okresu epidemii – mogły działać. Dlatego Polska Federacja Fitness chce rekomendować swoim członkom, by siłownie rejestrowali jako podmioty lecznicze i dzięki temu mogli się ubiegać w ogłaszanych przez NFZ konkursach o kontrakty na rehabilitację” – podaje gazeta.
„GW” zauważa, że do kolejek na rehabilitację zapisane są setki tysięcy osób. „Okres oczekiwania często jest tak długi, że zmian, które zaszły w organizmie – z powodu braku odpowiednio szybkiej rehabilitacji – nie da się już odwrócić. To problem nierozwiązany od lat. NFZ wprowadził kompleksowe leczenie (połączone z rehabilitacją) dla chorych po zawale, udarze czy wszczepieniu endoprotezy. W innych przypadkach na rehabilitację wciąż trudno się dostać” – ocenia dziennik.
Informuje też, że udział wydatków na rehabilitację w ogólnej puli, jaką NFZ przeznacza na leczenie, raczej spada niż rośnie – tej chwili wynosi niecałe 3,27 mld zł (przy ponad 103 mld zł na całe leczenie). „Kontrakty są więc małe, a fizjoterapeuci – choć wielu kończyło studia – nie mogą liczyć na więcej niż pensja minimalna. Dorabiają więc poza pracą, którą wykonują w ramach kontraktu z NFZ – czasem właśnie na siłowniach. ” – konkluduje „GW”.
Według dziennika sceptyczni wobec takiego pomysłu są dyrektorzy szpitali i ośrodków rehabilitacyjnych. „Kontrakty dla siłowni? Siłownie nie mają pojęcia, czym to się je” – mówi jeden z nich. „Chcą się zarejestrować jako podmioty lecznicze? Ok, ale w ilu siłowniach są choćby toalety dla niepełnosprawnych? Ile ma podjazdy? Żeby zarejestrować podmiot leczniczy trzeba spełnić tysiące warunków. A żeby ubiegać się o kontrakt na rehabilitację, trzeba zatrudnić nie tylko fizjoterapeutów, ale też lekarza, pielęgniarkę. To wszystko podnosi koszty. Dlatego bardzo wątpię, że będą mogli zaproponować konkurencyjne stawki” – dodaje rozmówca.
„GW” zaznacza jednak, że pomysł Polskiej Federacji Fitness jest szerszy. „Ma ona program pod tytułem +Fitness na receptę+. I nie chodzi w nim tylko o to, by przekształcić siłownie w ośrodki rehabilitacyjne przed kolejnym lockdownem, który – jak obawia się branża – może nastąpić jesienią. Federacja chciałaby, żeby NFZ kontraktował na siłowniach profilaktykę opartą na aktywności fizycznej” – wyjaśnia.
„Moglibyśmy dostawać od lekarza skierowanie do klubu fitness. Tak to działa we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, a na najszerszą skalę w Szwecji. Skoro to sprawdza się w innych krajach, dlaczego nie mogłoby zadziałać u nas?” – pyta cytowany przez „GW” Napiórkowski. To mogłyby być skierowania dla osób z nadwagą lub otyłych albo dla pacjentów zagrożonych schorzeniami kręgosłupa – wyjaśnia.
„GW” zauważa też, że zakontraktowanie takiej profilaktyki na siłowni mogłoby być możliwe dopiero po poszerzeniu koszyka świadczeń gwarantowanych. „Obecnie w Ministerstwie Zdrowia nie są prowadzone prace w tym zakresie” – odpowiedziało gazecie biuro komunikacji MZ.
Pomimo tego „GW” ocenia: „wprowadzenie takiej profilaktyki byłoby jednak +w guście+ ministra Adama Niedzielskiego. Kiedy był szefem NFZ, fundusz propagował na swojej stronie i kanale YouTube plany treningów. Kiedy zaczęła się epidemia, zachęcał na Twitterze, by oglądać +Poranne rozciąganie+ w +Pytaniu na śniadanie+. +Poranne rozciąganie+ było właśnie jego inicjatywą”.(PAP)
autor: Krzysztof Kowalczyk