Prowadził osobistą krucjatę przeciwko PRL-owskiej szarości za pomocą kolorowych skarpetek i jazzu, był autorem największego sukcesu wydawniczego lat sześćdziesiątych, na starość został konserwatystą – zmarły 35 lat temu, 19 marca 1985 r., Leopold Tyrmand wymyka się łatwym uogólnieniom. 2020 r. został ustanowiony przez Sejm RP Rokiem Leopolda Tyrmanda.
Pisarz całe życie budował swój własny mit. „Tyrmand antykomunista, Tyrmand katolik, Tyrmand teoretyk jazzu, Tyrmand sprawozdawca sportowy, Tyrmand globtroter, Tyrmand playboy, Tyrmand reakcjonista, Tyrmand bikiniarz, Tyrmand filozof, Tyrmand prekursor mód, Tyrmand autor bestsellerów, Tyrmand pielgrzym, Tyrmand owiana legendą tajemnica” – pisał o nim Tadeusz Konwicki, przedstawiając różne aspekty legendy Tyrmanda. Jak wspominał Krzysztof Teodor Toeplitz, autor „Złego” przez całe życie grał postać Leopolda Tyrmanda. „On wymyślił siebie i schował się za tą postacią” – napisał Mariusz Urbanek, autor biografii Tyrmanda.
Urodził się 16 maja 1920 roku w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. W 1938 roku Leopold Tyrmand wyjechał do Paryża, gdzie przez rok studiował na wydziale architektury Academie des Beaux-Arts. Wybuch wojny zastał go w Warszawie, skąd przedostał się do Wilna. Rodzice Tyrmanda trafili na Majdanek, ojciec zginął, matka przeżyła wojnę, potem wyemigrowała do Izraela. Gdy w czerwcu 1940 roku Wilno zajęły wojska radzieckie, Tyrmand podjął pracę w wydawanym po polsku dzienniku „Prawda Komsomolska”, do czego długo się nie przyznawał. Dopiero w 1967 roku wyznał publicznie, że pracował dla komunistycznej gazety.
Jesienią 1940 r. Tyrmand nawiązał kontakty z Armią Krajową, za co w kwietniu następnego roku został aresztowany przez NKWD i skazany na osiem lat więzienia. Jednak już w czerwcu, po ataku Niemiec na Wilno, Tyrmandowi udało się uciec z rozbitego bombami transportu kolejowego. Aby uniknąć identyfikacji jako Żyd, zdobył dokumenty na nazwisko obywatela Francji i zgłosił się na ochotnika na roboty do Niemiec. W III Rzeszy pracował m.in. jako tłumacz, kelner, robotnik kolejowy i marynarz. Pod koniec wojny udało mu się przedostać do Szwecji, gdzie pracował m.in. dla Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.
W kwietniu 1946 r. Tyrmand powrócił do Warszawy, gdzie rozpoczął pracę jako dziennikarz – pisywał w „Przekroju”, „Tygodniku Powszechnym”, „Ruchu Muzycznym”. W 1950 r. usunięto go z redakcji „Przekroju” za relację z turnieju bokserskiego, w której skrytykował stronniczość radzieckich sędziów. Trzy lata później zamknięto „Tygodnik Powszechny”, a Tyrmand został obłożony zakazem publikacji. Frustrację związaną z przymusową bezczynnością pisarz przelał na łamy „Dziennika 1954”. Rok później ukazała się powieść „Zły”, która okazała się nie tylko największym sukcesem literackim Tyrmanda, lecz również największym sukcesem wydawniczym lat 50. w Polsce. Ukazanie się „Złego” postrzegane było też jako zapowiedź odchodzenia od socrealizmu, znak nadchodzącej odwilży październikowej.
Pisarz skorzystał z nieco większej swobody wypowiadania się. Stał się liderem powstającego ruchu jazzowego w Polsce, organizował festiwale i koncerty, wydał też monografię „U brzegów jazzu”. Opublikował powieść „Wędrówki i myśli porucznika Stukułki” oraz zbiór opowiadań „Gorzki smak czekolady Lucullus”.
To także okres największego powodzenia towarzyskiego Tyrmanda. Zawarte w 1955 roku małżeństwo ze studentką ASP Małgorzatą Rubel-Żurowską przetrwało zaledwie kilka lat. Ludwik Jerzy Kern porównywał Tyrmanda z okresu końca lat 50. do Roberta de Niro: „Czarne oczy, czarne włosy, a na nich brylantyna. Dziewczyny atakował ostro jak gladiator. Był jak paw na tym szarym stalinowsko-bolszewickim tle”. Zbigniew Sierpiński zapamiętał, że „ubierał się dokładnie tak, jak wykpiwały to karykatury w +Szpilkach+ czy +Przekroju+. Buty na grubej zelówce. Za krótkie o 10 cm spodnie i skarpetki w paski. Wystający, wygięty w łabędzia krawat z obowiązkowymi palmami atolu Bikini, od którego wzięła się nazwa bikiniarze”. Kolorowe, pasiaste skarpetki Tyrmanda urosły do rangi symbolu samotnej walki jednostki wobec PRL-owskiej szarości, mimo że druga żona pisarza, Barbara Hoff, twierdzi, że autor „Złego” gustował raczej w eleganckich jednobarwnych skarpetach.
Po 1958 r., wraz z zaostrzaniem polityki wewnętrznej przez rząd Gomułki, sytuacja stawała się jednak coraz trudniejsza. Cenzura zatrzymywała kolejne powieści, jak „Siedem dalekich rejsów”, odmawiano też wznowień. Ostatnią książką, którą udało się Tyrmandowi opublikować w Polsce, był „Filip” (1961). W tym samym roku Tyrmand podpisał umowę z PIW-em na powieść zatytułowaną „Życie towarzyskie i uczuciowe”. Miało to być jego opus magnum, książka osadzona w realiach warszawskiego środowiska artystycznej inteligencji, które Tyrmand zamierzał przedstawić w krzywym zwierciadle. Pod półfikcyjnymi postaciami bohaterów książki kryły się łatwe do rozszyfrowania autentyczne osoby. Fragmenty książki, będące pamfletem na popularny warszawski salon Ireny Krzywickiej, wydrukowano w tygodniku „Kultura”. Skandal, jaki wywołały te fragmenty, nie przysporzył Tyrmandowi popularności – pisarz miał teraz przeciwko sobie nie tylko władzę, ale i własne środowisko. W marcu 1965 r. po latach starań przyznano mu paszport i Tyrmand wyjechał z Polski, jak się okazało – na zawsze.
Najpierw podróżował po Europie i Izraelu, potem ruszył do USA, gdzie czekało na niego stypendium. W latach 1967-71 współpracował z renomowanym tygodnikiem „The New Yorker”, wydał też zbiory esejów: „Dziennik amerykański” oraz „Zapiski dyletanta”. W epoce kontrkultury i młodzieżowego buntu, Tyrmand stał się zwolennikiem wartości konserwatywnych, publicystą piętnującym tendencje lewicowe. Mottem jego twórczości z tego okresu stało się zdanie: „Przybyłem do Ameryki, aby bronić jej przed nią samą”. Jednak w 1971 „The New Yorker”, a następnie inne wydawnictwa odrzuciły tyrmandowski pamflet na komunizm, wydany po latach jako „Cywilizacja komunizmu”. Tyrmand uznał się za prześladowanego przez „kulturę liberalną” (pisarz uchodzi zreszta za twórcę tego pojęcia) i nawiązał współpracę ze środowiskami konserwatywnymi. Trafił do założonego przez Johna Howarda The Rockford Institute, w 1976 r. rozpoczęli wydawanie miesięcznika „Chronicles of Culture”, który do dziś jest jednym z ważnych głosów amerykańskiego konserwatyzmu. W drugiej połowie lat 70. zredagował ponownie i wydał „Dziennik 1954”.
Poglądy Tyrmanda w latach 70. ulegały zaostrzeniu. Dawny entuzjasta USA krytykował amerykańskie media, a ex-bikiniarz oburzał się na tandetność Hollywood i rozwiązłość „Playboya”. W sierpniu 1971 ożenił się po raz trzeci – z Marry Ellen Fox, młodą doktorantką iberystyki na Uniwersytecie Yale. W styczniu 1981 urodziły im się dzieci: bliźnięta, Rebecca i Matthew. Tyrmand rozpoczął nowy etap życia – poważnego ojca rodziny. Nie cieszył się jednak długo życiem rodzinnym, 19 marca 1985 r. zmarł na zawał serca podczas wakacji w Fort Meyers na Florydzie.
W kwietniu 2019 Sejm RP ustanowił 2020 r. Rokiem Leopolda Tyrmanda.
„Leopold Tyrmand, autor kultowej powieści +Zły+ i bezkompromisowego +Dziennika 1954+ był jednym z najbardziej oryginalnych prozaików polskich drugiej połowy XX wieku. W najtrudniejszych czasach zachował wymagającą odwagi niezależność intelektualną” – napisano w uchwale, którą przed głosowaniem w izbie odczytał marszałek Sejmu Marek Kuchciński.
Przytoczono w niej słowa pisarza: „Nie pójdę na żadną służebność myśli, sumienia i egzystencji, nie poprawię sobie niczego w życiu za cenę tego, w co wierzę, co zdaje mi się słuszne i godne mej lojalności”. „Te słowa, notowane do szuflady w czarną stalinowską noc, można uznać za życiowe credo Pisarza. Zbigniew Herbert pisał: +Na jego postawie moralnej wzorowałem się i naprawdę nie wiem, czy przeżyłbym bez niego te ciemne czasy+” – podkreślono.
Jak zaznaczono również, pisarstwo Tyrmanda i jego postawa stanowiły wyzwanie rzucone ideologom nowego ustroju. „Był on nie tylko bezlitosnym krytykiem komunizmu, lecz także arbitrem warszawskiej elegancji, znawcą i namiętnym propagatorem zakazanego w czasach stalinowskich jazzu. +Nikt, kto skłonny jest walczyć o godność własną i chce pozostać w zgodzie z własnym sumieniem, nie zgodzi się na to, żeby nazywać dzień nocą, ciemnotę kulturą, zbrodnię przyzwoitością, niewolę wolnością – na mocy dekretu komunistycznych władców+ – pisał” – głosi uchwała Sejmu. (PAP)