Obraz państwa i instytucji jaki wyłaniał się ze sprawy Amber Gold był dramatyczny – stwierdziła Małgorzata Wassermann (PiS), która kierowała sejmową komisją śledczą badającą tę sprawę. Prokuratura i służby badają wątki wskazane w zawiadomieniach złożonych przez komisję i czekamy na efekty – dodała.
„Jaki (był) obraz państwa, jaki obraz instytucji? Był dramatyczny. Trzy lata badaliśmy działalność policji, prokuratury, służb specjalnych, urzędów skarbowych, urzędu lotnictwa, działalność premiera (Donalda Tuska – PAP) i z tego powstał raport prawie 600- stronicowy, z tego powstało mnóstwo zawiadomień do prokuratury, dziesiątki wątków do zbadania i zrealizowania, i mam nadzieję – zresztą wiem, że tak jest – że aktualnie prokuratura i służby badają te wątki, prowadzą postępowania i czekamy na efekty tego wszystkiego” – powiedziała Wassermann.
Posłanka oceniła też, że b. premier Donald Tusk, jako „wytrawny polityk” zdawał sobie sprawę z tego, że „ogromna afera, przez która będzie przewijał się jego syn” – Michał Tusk, który współpracował z liniami lotniczymi OLT Express – „będzie go politycznie bardzo dużo kosztować”. Dlatego – według Wassermann – „w wielu ministerstwach” zadano sobie „wiele trudu”, by podczas wyjaśniania sprawy Amber Gold przez prokuraturę i komisję śledczą „natrafiano na problemy”.
Podając przykład takich działań wspomniała o jednej z notatek służb specjalnych, z którą się zapoznała podczas prac w komisji śledczej. „O tym, że szykuje się biznes lotniczy ABW wiedziała w sierpniu 2011 r. i to była informacja z bardzo wiarygodnego źródła. Tam były precyzyjne informacje, na czym to będzie polegało z podkreśleniem, że nie będzie to działalność gospodarcza mająca przynosić zysk, tylko działalność przestępcza służąca do prania pieniędzy. W kolejnych notatkach pojawiała się informacja, że będzie to działalność, która będzie uderzała w polki sektor lotniczy” – powiedziała Wassermann.
Stwierdziła też, że jeden z funkcjonariuszy ABW w Gdańsku „zadał sobie dużo trudu”, by sprawa Amber Gold „nie nabrała biegu”. Nie podała jednak szczegółów – zastrzegła, że „wynika to z zeznań i materiału niejawnego”. Oceniła, że funkcjonariusz, o którym wspomina, mówił nieprawdę. „On po prostu skłamał, ukrywał wiedzę, która już była w ABW, aby nie wyszła dalej” – powiedziała Wassermann. Przypomniała, że w sprawie działań tego funkcjonariusza komisja śledcza skierowała zawiadomienie do prokuratury.
Sylwester Latkowski powiedział w debacie po emisji swojego filmu, że pokazuje on, że „w Polsce mafia istnieje”. „Mafia to jest związek: polityków, służb 9specjalnych – PAP), samorządu, biznesu, prokuratury” – przekonywał. Zapytany, czy ta „gdańska Sycylia” nadal funkcjonuje Latkowski odpowiedział: „Ona jest. (…) Dziś nie wolno powiedzieć pewnych rzeczy, bo ludzie się śmiertelnie boją” – stwierdził.
W tym kontekście Latkowski mówił też – nawiązując do swojej pracy nad filmem – że dostawał sygnał, „że tym razem nie skończy się na dyskredytowaniu jego osoby”. „Po raz pierwszy mam poczucie zagrożenia, takie fizyczne poczucie zagrożenia. (…) Czy to jest normalne, że jesteśmy Rosją? W którym miejscu my jesteśmy, że ktoś za powiedzenie prawdy obawia się o swoje życie” – mówił Latkowski.
Zapytany, co musi się wydarzyć, żeby wyjaśnić to, co nie zostało dotąd wyjaśnione ws. Amber Gold odpowiedział, że „powinien się zmienić układ w Trójmieście”. „Dla mnie to jest walka z wiatrakami. My, dziennikarze nie mamy innej roli, jak robić filmy, pisać artykuły, redagować tygodniki, gazety i mówić o tym. Od tego są politycy. Oni wreszcie powinni się tym zająć, bo na razie, dla mnie to jest walka z wiatrakami” – dodał.
Z kolei posłanka Wassermann stwierdziła, że choć sama nie zajmowała się „układem gdańskim” tylko sprawą Amber Gold, to może potwierdzić, że „te wszystkie osoby przeplatają się tam wzajemnie, bo taki zbieg okoliczności, że ta niemoc dotyczy wszystkich urzędów jest mało prawdopodobny”.
Posłanka PiS wskazywała m.in., że twórca i szef Amber Gold Marcin P. był wielokrotnie karany zanim otworzył Amber Gold i pozostałe spółki. „Przypominam, że on otworzył tę spółkę przebywając w zakładzie karnym, a ten zakład karny opuścił dlatego, że tamtejszy sąd udzielił mu przerwy w karze, rozumiejąc trudną sytuację, że jego dwudziestoparoletnia żona i teściowa słabo sobie radzą finansowo, w związku z powyższym trzeba go wypuścić, żeby on zaczął pracować, żeby im było lepiej” – mówiła Wassermann. Podkreśliła, że nigdy nie spotkała się z tym, żeby sąd z takiej przyczyny przyznał komuś przerwę w karze.
Szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold mówiła też, że Marcin P. nie złożył „praktycznie ani jednej deklaracji miesięcznej VAT-owskiej, nie składał żadnych sprawozdań, nie płacił podatków, a jednocześnie były zgłoszenia do Urzędu Skarbowego, że on zakupuje kolejne nieruchomości i samochody”. „W zasadzie Urząd Skarbowy nie widzi żadnego powodu, żeby iść do niego na kontrolę i zapytać go o co chodzi. To są rzeczy rzeczywiście bardzo trudne” – oceniła.
Zdaniem Wassermann, także policja „bardzo źle się zapisała”. Jak mówiła, dziennikarze mogą i powinni tropić różne afery i mogą „uskarżać się na taki, czy inny system”. „Natomiast my jednak musimy pracować na dowodach. Z całym szacunkiem, że ja na przykład wiem, że doszło do spotkania lub domyślam się, albo mam trzy lub cztery notatki, z których wynika, że doszło do spotkania pomiędzy panem A i B, to dla mnie nie jest i nie może być podstawą do tego, żebym ja postawiła z tego tytułu zarzutu, bo ja tego nie obronię na żadnym etapie – ani w prokuraturze, ani w sądzie” – oświadczyła posłanka PiS.
Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.
Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
W październiku 2019 Sąd Okręgowy w Gdańsku na łączną karę 15 lat więzienia skazał Marcina P. Jego żonie Katarzynie P. sąd wymierzył łączną karę 12 i pół roku więzienia. Poza tym sąd orzekł wobec obojga zakaz prowadzenia działalności gospodarczej na okres 10 lat, kary grzywny – 159 tys. zł i 135 tys. zł – oraz obowiązek naprawienia szkody. Do orzeczonych kar więzienia obojgu oskarżonym sąd zaliczył ich kilkuletnie areszty. Odwołanie od wyroku złożyli obrońcy, jak i prokuratura, która domagała się 25 lat pozbawienia wolności dla oskarżonych.(PAP)
One comment
zdzicho
14 stycznia, 2021 at 1:17 am
A ile tysięcy lat potrwa śledztwo?