Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w piątek proces odwoławczy radiolog, oskarżonej o to, że błędnie opisała badanie mammograficzne. W ten sposób opóźniła leczenie pacjentki z nowotworem piersi, czym – w ocenie śledczych – naraziła jej zdrowie i życie. Sąd pierwszej instancji skazał lekarkę na więzienie w zawieszeniu, ma też ona zapłacić pokrzywdzonej 15 tys. zł.
Proces dotyczy badania mammograficznego przeprowadzonego w listopadzie 2008 roku. Specjalista radiolog pracująca w jednej z białostockich przychodni profilaktyki i diagnostyki obrazowej, w ramach programu wczesnego wykrywania raka piersi opisywała wynik takiego badania pacjentki w mammobusie. Kobieta została na to badanie zaproszona przez tę przychodnię.
W ocenie śledczych, lekarka błędnie opisała – nieprawidłowo przeprowadzone – badanie i skierowała do pacjentki pisemną informację, że mammografia nie wykazała podejrzenia zmian nowotworowych, czym naraziła kobietę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Prokuratura stoi na stanowisku, że ponieważ radiogram był od strony technicznej nieprawidłowo wykonany, nakazem było powtórzenie badania. Kilka miesięcy później okazało się, że pacjentka ma nowotwór prawej piersi. „Zaniechanie przeprowadzenia diagnostyki doprowadziło do opóźnienia rozpoznania zasadniczej choroby w postaci raka” – uważa prokuratura.
Przed rokiem sąd pierwszej instancji uznał lekarkę za winną i skazał ją na pół roku więzienia w zawieszeniu. Orzekł też obowiązek naprawienia szkody w części, poprzez zapłatę na rzecz pacjentki 15 tys. zł.
Z wyroku nie są zadowolone wszystkie strony tego procesu; wpłynęły apelacje prokuratury, oskarżycieli posiłkowych, obrońcy i samej oskarżonej. Prokuratura chce, by sąd orzekł o obowiązku zadośćuczynienia w kwocie wyższej niż 15 tys. zł (sąd pierwszej instancji takiego wniosku nie uwzględnił). Oskarżyciele posiłkowi chcą m.in. uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do sądu rejonowego, obrona i sama oskarżona – uniewinnienia.
Obrońcy argumentują m.in., iż opinie biegłych w tej sprawie wskazują na to, że nowotwór mógł rozwinąć się w okresie między badaniem mammograficznym w listopadzie 2008 roku a wizytą w Białostockim Centrum Onkologii, która miała miejsce w lipcu 2009 roku, która to wizyta była kluczowa dla rozpoznania raka.
Sama lekarka złożyła też wniosek o dołączenie do dowodów w tej sprawie dokumentacji medycznej wizyt pacjentki u specjalistów między tymi datami, którzy nie rozpoznali u niej wtedy nowotworu. Zwracała uwagę, że były to też wizyty u jednego z lokalnych specjalistów leczenia nowotworów piersi i on również nie rozpoznał wtedy raka ani nie zlecił poszerzonych badań.
Sąd przewodu sądowego w piątek nie zamknął. Ocenił bowiem, że obligatoryjny jest udział w rozprawie prokuratora, a tego nie było na sali. Odroczył więc proces do połowy grudnia.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk