Przedstawiciele działających w różnych częściach Polski aquaparków i pływalni zaapelowali o pomoc oraz regulacje, które pozwolą im kontynuować działalność, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa sanitarnego. W swoim apelu zwrócili uwagę, że Polska jest jednym z 7 na 27 krajów UE, które zamknęły baseny.
Spółki zarządzające aquaparkami i basenami postulują, by w tzw. czerwonej strefie epidemicznej obiekty te mogły działać z zachowaniem limitu 50-procentowej frekwencji, w strefie żółtej – 75 proc., a w strefie zielonej – 100 proc. Obecnie, w związku ze skalą nowych zakażeń koronawirusem, cała Polska jest w czerwonej strefie.
„Oczekujemy dedykowanej dla naszej branży pomocy finansowej państwa, która umożliwi nam zachowanie płynności finansowej, spłatę zobowiązań i ochronę miejsc pracy dla naszych zespołów” – napisano w stanowisku podmiotów zarządzających aquaparkami i pływalniami, przesłanym w środę PAP przez przedstawicieli parku wodnego w Tychach (Śląskie).
Zarządcy aquaparków upominają się także o precyzyjne przepisy, które umożliwią im „prowadzenie działalności gospodarczej pozbawionej ryzyka ewentualnych konsekwencji karno-skarbowych z powodu swobody interpretacji tych przepisów przez organy kontrolne”.
Sygnatariusze stanowiska argumentują m.in., że zgodnie z informacji GIS i WHO, COVID-19 nie jest chorobą wodozależną. „Uzdatniona, w warunkach basenowych, woda niszczy wszelkie wirusy z koronawirusami włącznie. W żadnym z naszych obiektów nie stwierdzono źródła zakażeń wśród klientów. Podlegamy bardzo rygorystycznym wymogom sanitarnych i jesteśmy regularnie kontrolowani przez sanepid” – czytamy w stanowisku.
Zarządcy basenów wskazują, że obiekty te mają bardzo sprawne systemy wentylacji, które kilkakrotnie w ciągu godziny wymieniają całe powietrze, co jest ewenementem w porównaniu do innych obiektów użyteczności publicznej, niezamkniętych w strefie czerwonej. Ponadto w ostatnich miesiącach pływalnie wprowadziły dodatkowe, kosztowne rozwiązania higieniczne, by spełnić wszystkie wymagania związane z bezpieczeństwem sanitarnym.
Wspólne stanowisko wielu podmiotów zarządzających basenami podyktowane jest – jak napisano – troską „o przetrwanie firm, zachowanie miejsc pracy, utrzymanie sprawności technologicznej zarządzanych obiektów, zachowanie płynności finansowej”.
„Łączymy swoje siły, aby reprezentować również interesy naszych kooperantów: szkół pływania, przedsiębiorców wynajmujących lokale w naszych obiektach, trenerów, instruktorów, ratowników oraz szeregu innych firm powiązanych z nami ekonomicznie. Będziemy walczyć o zrozumienie roli i funkcji naszej branży dla gospodarki. Chcemy również mocno zaakcentować znaczenie sektora społecznego oferującego pakiet usług niezbędnych do zachowania zdrowia fizycznego i kondycji psychicznej Polaków” – głosi stanowisko.
Jego autorzy przypomnieli, że aquaparki i pływalnie w zdecydowanej większości są w gestii samorządów, które powołują spółki prawa handlowego lub – najczęściej – oddają je w zarząd swoim jednostkom budżetowym. Przybywa także prywatnych aquaparków oraz pływalni budowanych przez branżę hotelarską. Zróżnicowana jest również skala poszczególnych obiektów, rodzaj wody w nieckach oraz ich ilość, wielkość stref saun i innych usług związanych z odnową biologiczną.
„Lokalizacja w różnych pod względem walorów turystycznych regionach Polski wpływa dodatkowo na postrzeganie naszej oferty przez klientów. Nasza działalność to swoista hybryda i balans między komercyjnymi kosztami funkcjonowania, realizowaną misją użyteczności publicznej, szeroko rozumianą dostępnością do oferowanych usług a oczekiwaniami właścicieli, którzy zainwestowali kapitał w budowę obiektów” – tłumaczą zarządcy basenów, przypominając, że są one także bazą sportową dla dyscyplin olimpijskich, nurkowania, hokeja podwodnego czy szkoleń ratownictwa wodnego.
Sygnatariusze stanowiska podkreślili, że choć ich „branża poniosła i ponosi gigantyczne straty, to większość z zarządców nie otrzymała oczekiwanego wsparcia w ramach tarcz finansowych, które powstały w czasie pierwszego lockdownu, ponieważ w zdecydowanej większości znajdujemy się w zasobach samorządu terytorialnego”.
„Jesteśmy branżą, którą z niezrozumiałych powodów zamyka się jako pierwszą, a otwiera jako ostatnią. Obecny pełzający drugi lockdown, pozornie tylko umożliwia nam działalność. Praktycznie pozostawia nam wybór między generowaniem większych strat lub przejściem w hibernację i cięciem kosztów” – napisali szefowie pływalni i aquaparków, zwracając uwagę, że takich obiektów nie można wyłączyć i włączyć z dnia na dzień. „Obiekty nieczynne dla klientów to obiekty, które wciąż bardzo dużo kosztują z powodu konieczności zachowania procesów technologicznych. Dalej zużywamy energię elektryczną, ogrzewamy nasze hale basenowe, uzdatniamy wodę, która cyrkuluje w instalacjach, utrzymujemy zatrudnienie” – argumentują.(PAP)