Chyba nie do końca Prawo i Sprawiedliwość przewidziało przebieg wypadków związanych z zatrzymaniem mecenasa Romana Giertycha, któremu prokuratura zarzuciła wyprowadzenie ze spółki Ryszarda Krauze 92 milionów złotych. Miało być profesjonalnie i skutecznie oraz na tyle głośno, by przykryć dramat dziejący się w szpitalach w związku z COVID-19.
Niestety, jak to w przypadku „dobrej zmiany” bywa, wszystko udało się doskonale, ale w jednej trzeciej. Było jedynie głośno jak cholera. Nie w ciemię bity mecenas postarał się o to osobiście, wznosząc do polskiej procedury zatrzymań niedoceniany dotychczas element „nagłej nieświadomości”. I jest to swoiste novum.
Otóż podczas przeszukania w domu, kiedy mecenas Roman Giertych udał się do toalety w towarzystwie agenta CBA, nagle zasłabł, a następnie w stanie „bez przytomności” został odwieziony do szpitala. Zdążył jedynie powiadomić za pośrednictwem przedstawicielki Rzecznika Praw Obywatelskich, że towarzyszący mu agent „zrobił coś”, co sprawiło, że nagle przestał mieć kontakt z rzeczywistością.
Kontakt ten był na tyle nieistniejący, że towarzyszący mecenasowi w szpitalu pełnomocnicy oznajmili, iż nie udało się prokuraturze przedstawić ich klientowi zarzutów, co od razu podważyła prokuratura zauważając, że świadomość mecenasa Giertycha ma charakter sinusoidalny, tzn. ubywa jej, kiedy pojawia się prokurator, a przybywa, kiedy prokurator wychodzi.
Złośliwości prokuratury nie podzieliły zwołane na tę okoliczność konsylia lekarskie, które uznały, że w przypadku zdrowia pana mecenasa jest coś na rzeczy, bo wyniki badań ma złe, a utraty świadomości mogą sugerować jakąś podejrzaną ingerencję w jego organizm. Sprawa zrobiła się więc poważna, elektryzując żądną informacji opinię publiczną.
Z miejsca pojawiły się sugestie, że oto nareszcie mamy w Polsce swojego Nawalnego, bo przecież niemożliwe jest, by cieszący się dotąd nienagannym zdrowiem zażywny mecenas Giertych, tak nagle bez powodu zaniemógł. Tym bardziej, że dzieje się to w państwie PiS-u, któremu mecenas wywleka co chwilę różne machloje, w tym samemu Naczelnikowi, kłapiąc gdzie się da np. o Dwóch Wieżach.
Co zrozumiałe, sprawa „otrucia” mecenasa Giertycha bardzo szybko zaczęła nabierać rozpędu. Jak poinformowały źródła zbliżone do mecenasa, szpital zlecił przeprowadzenie za granicą stosownych badań toksykologicznych, a to z tego względu, że w Polsce nie ma wszystkich potrzebnych odczynników, mogących rozwiać lub potwierdzić w sposób nie budzący wątpliwości narosłe wokół niedyspozycji mecenasa wątpliwości.
Bez względu na to, czy organizmie mecenasa zostanie lub nie zostanie wykryty noviczok czy jakaś inna toksyna, jedno jest pewne. Sprawa otrucia pierwszego wroga PiS padnie na żyzny grunt, gdyż w żadnym innym kraju teorie spiskowe nie cieszą się takim wzięciem, jak u nas. Sztuczna mgła, bomba termobaryczna, wielki magnes, seryjny samobójca, 5G, chemtrails czy udawana pandemia, wzbogacone zostaną o kolejną, jakże obiecującą teorię.
Bo jak to szło w tej piosence Kaczmarskiego? Czyż nie tak właśnie: W ogniu stanął nasz wspólny dom, dom dla psychicznie i nerwowo chorych?
Maciej Eckardt
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji.