Przedsiębiorcy z branż, które najmocniej ucierpiały przez COVID-19, apelują o pomoc, na przykład ulgi podatkowe – pisze w poniedziałek „Rzeczpospolita”, zauważając że żółta strefa w całym kraju oznacza mniej ludzi w barach i restauracjach oraz skrócenie ich godzin pracy.
Jak zwraca uwagę dziennik, mniej osób może uczestniczyć w weselach i imprezach rodzinnych, są też surowe limity dotyczą widowni w kinach, teatrach i na różnego rodzaju kongresach. „Jesteśmy między młotem a kowadłem. Rozumiemy, że walczymy z pandemią, ale nasi pracownicy krzyczą o chleb” – powiedziała „Rz” Dagmara Chmielewska, dyrektor zarządzająca Stowarzyszenia Branży Eventowej. „Znów na potęgę odwoływane są imprezy, targi, kongresy. Pracownicy zaczynają odchodzić, szukają bardziej stabilnego gruntu” – dodała.
„Rz” podkreśla, że w coraz trudniejszej sytuacji są właściciele lokali gastronomicznych. Skrócenie godzin pracy to dla wielu z nich katastrofa. Ledwo dyszą kina, znów przekładane są premiery kolejnych filmów. „Rząd powinien mieć strategię na drugą falę epidemii, ale tej strategii niestety nie widać” – powiedział gazecie Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. „Firmy z branż najmocniej dotkniętych kryzysem powinny mieć możliwość starania się o dodatkowe wsparcie” – dodał Witold Michałek, ekspert w dziedzinie gospodarki w Business Centre Club.
Jego zdaniem firmy muszą zacisnąć zęby i próbować przetrwać ten czas. „Miejmy nadzieję, że to nie potrwa długo” – powiedział gazecie Witold Michałek. Jednak jak czytamy w „Rz”, biznes nie wierzy już w nowe programy wsparcia dla przedsiębiorców w postaci kolejnych tarcz finansowych czy antykryzysowych. „W grę mogą wchodzić za to działania punktowe dla branż najbardziej dotkniętych pandemią: eventowej, gastronomicznej czy turystycznej” – wskazuje dziennik. „Od dawna postulujemy wprowadzenie 8-proc. VAT dla restauracji. To by im teraz bardzo pomogło” – powiedział gazecie Cezary Kaźmierczak.(PAP)