28 września 1939 r. skapitulowała Warszawa, a tego samego dnia Sowieci i Niemcy podpisali II pakt Ribbentrop-Mołotow – „o przyjaźni i granicach” domykając IV rozbiór Polski. Ale Polacy walczyli dalej. 27 września powstała Służba Zwycięstwu Polski, bronił się – do 2 października – Hel, i – do lata 1940 r. – Oddział Wydzielony Wojska Polskiego mjr Hubala. Henryk Dobrzański – ostatni polski zagończyk – jest pierwowzorem Żołnierzy Wyklętych.
Mjr Henryka Dobrzańskiego należy uznać za Żołnierza Wyklętego, z tą różnicą, że wyklętego nie przez czerwonego, ale brunatnego okupanta. Wyklętego nie tylko przez sposób, w jaki został potraktowany, ale przede wszystkim ze względu na prowadzoną dalej walkę. Bo „Hubal” nie złożył broni przed Niemcami. Bił się dalej o Polskę po klęsce wrześniowej, po upadku Warszawy, po kapitulacji Helu, po bitwie pod Kockiem, w końcu po ewakuacji władz cywilnych i wojskowych przez Rumunię na zachód.
Wróćmy na chwilę do paktu Ribbentrop-Mołotow. W rocznicę sowieckiej napaści rosyjski MSZ nakłamał.
Kłamstwo pierwsze: „Do 17 września 1939 r #Poland został pokonany przez nazistów, pozostały tylko strefy oporu”.
Kłamstwo drugie: „ZSRR wziął pod swoją opiekę Białoruś Zachodnią i Ukrainę Zachodnią (okupowaną przez Polskę od 1920 r.)”
To niemal dokładne powielenie sowieckiej propagandy z września 1939 r.
W identycznym duchu wypowiedział się ostatnio Władimir Putin dla amerykańskiego magazynu „The National Interest”: „Dopiero wtedy, gdy stało się absolutnie jasne, że Wielka Brytania i Francja nie mają zamiaru pomóc swemu sojusznikowi (…), Związek Radziecki zdecydował się przysłać, rankiem 17 września, oddziały Armii Czerwonej na tak zwane Kresy Wschodnie, które teraz tworzą część terytoriów Białorusi, Ukrainy i Litwy.
Aktualny władca Kremla kontynuował: „W przeciwnym wypadku ryzyko dla ZSRR wzrosłoby wielokrotnie, ponieważ (…) dawna radziecko-polska granica przebiegała zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Mińska, a nieunikniona wojna z nazistami rozpoczęłaby się dla kraju (Związku Radzieckiego – red.) z wyjątkowo niekorzystnych pozycji strategicznych. A miliony ludzi różnych narodowości, w tym Żydzi mieszkający niedaleko Brześcia i Grodna, Przemyśla, Lwowa i Wilna, zostaliby rzuceni na zagładę przez nazistów i ich lokalnych sług – antysemitów i radykalnych nacjonalistów”.
Czyli, zdaniem Putina, jego wielki poprzednik Stalin, nie atakował, tylko bronił – nie tylko Rosjan, ale także innych, głównie Żydów. Bronił przed kim? Przed nazistami i ich miejscowymi kolaborantami, czyli Polakami. Propaganda Władimira Putina nie różni się od twierdzeń Jana Tomasza Grossa i Jana Grabowskiego.
Wracamy do mjr Henryka Dobrzańskiego. Swoim żołnierzom powtarzał: „Munduru nie zdejmę, nie było takiego rozkazu”. I „Hubal” zginął w mundurze. Z bronią w ręku, 30 kwietnia 1940 r. pod Anielinem. Niemcy zmasakrowali ciało majora, wystawili je na widok publiczny, a następnie wywieźli i gdzieś ukryli. Wiedzieli dobrze, jak ważny był dla Polski i Kielecczyzny. Tak samo z żołnierzami niepodległości postępowali Sowieci i podporządkowani im komuniści. Nie tylko mordowali, ale zrzucali do bezimiennych dołów i wymazywali z pamięci, wyklinali. Dlatego analogia z Żołnierzami Wyklętymi jest jak najbardziej uzasadniona.
Powiem precyzyjniej. Mjr Henryk Dobrzański to wyklęty przez Niemców Żołnierz Niezłomny. Żołnierz, który nigdy się nie poddał, który walczył do końca, dając innym przykład wierności Rzeczpospolitej. Tak jak Żołnierzem Niezłomnym, ale wyklętym przez drugiego okupanta Polski, był mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”.
Zresztą walka z Sowietami „Hubalowi” też nie była obca. W ramach pułku dowodzonego przez ppłk Jerzego Dąmbrowskiego „Łupaszkę” (nazywanego czasem pierwszym „Łupaszką”) potykał się na przemian z Wehrmachtem i Armią Czerwoną. Ten fragment życiorysu „Hubala” PRL-owska propaganda wymazała, wyklęła.
Walczący z Sowietami po 1944 roku Żołnierze Niezłomni liczyli na pomoc aliantów, na wybuch III wojny światowej. Walczący z Niemcami Niezłomny major Dobrzański wierzył, że wiosną 1940 roku alianci, szczególnie Francuzi, podejmą walkę z Niemcami. Chciał swoimi działaniami dywersyjnymi wspierać ich na tyłach wroga. Nie udało się, zginął w walce, ale swoją postawą zasłużył na naszą pamięć.
Tadeusz Płużański