Komentatorzy podsumowujący wybory wskazują, kto – to znaczy – jakie środowiska poparły pana prezydenta Andrzeja Dudę, a jakie – Rafała Trzaskowskiego. Przed drugą turą obydwaj kandydaci mieli nadzieję, że każdego z nich poprze 1300 tys. wyborców Krzysztofa Bosaka. Rozpoczęły się więc umizgi; obóz zdrady i zaprzaństwa zapomniał o „faszystach”, których miejsce, jak wiadomo, jest w komorze gazowej jakiegoś chwilowo nieczynnego obozu, a obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm – o „ruskich agentach”, którym w dodatku „śmierdzą onuce”. Pan prezydent Duda ośmielił się nawet buńczucznie zadeklarować, że „dopóki jest prezydentem”, to Polska nie odda Żydom ani guzika. Ale wybory już się odbyły, więc można szczęśliwie zapomnieć i o tamtych umizgach i o obietnicach. Toteż jeszcze w telewizji nie zkończył się wieczów wyborczy, a już się okazało, że „ruscy agenci” wrócili, podobnie jak i „faszyści”, zaś w „The Jerusalem Post” z 14 lipca pan Jonatan Daniels uspokaja organizacje przemysłu holokaustu, że te „antysemickie”, buńczuczne deklaracje pana prezydenta Dudy, to nie naprawdę, że to tylko taka zagrywka gwoli uciułania głosów. Zresztą i bez pana Danielsa wiemy, że pan prezydent, podobnie jak i rząd „dobrej zmiany”, w podskokach zrobią wszytko, co każe im zrobić pani Żorżeta Mosbacher, a ona interesuje się nie tylko żydowskimi roszczeniami, ale nawet takimi głupstwami, jak TVN i właśnie z tego powodu niedawno ofuknęła złowrogiego Antoniego Macierewicza, chociaż kto jak kto, ale on był wobec Naszego Najważniejszego Sojusznika semper fidelis. Ponieważ w każdym przypadku trzeba nieubłaganym palcem wskazać winowajcę zarówno porażki, jak i niezbyt wielkiego sukcesu, to nic dziwnego, że na celowniku znalazła się Konfederacja, a ściślej – jej zwolennicy. Okazało się, że połowa głosowała na pana prezydenta Dudę, ale druga połowa – na Rafała Trzaskowskiego. Wszyscy „zachodzą w um z Podgornym Kolą” („Zachodzim w um z Podgornym Kolą, co ciągnie go do naszych dam. Przecież to barachło i chłam! A może oni takie wolą?” – zastanawiał się poeta w nieśmiertelnym poemacie „Caryca i zwierciadło”) dlaczego tak się stało, a tymczasem wyjaśnienie tego fenomenu jest proste, jak budowa cepa. Skoro wśród zwolenników Konfederacji są „faszyści” i „ruscy agenci”, to jasne, że „faszyści” poparli pana prezydenta Dudę, podczas gdy „ruscy agenci” – Rafała Trzaskowskiego. Nawet gorzej, bo na przykład ja postawiłem krzyżyki przy nazwiskach obydwu kandydatów, żeby żaden nie miał krzywdy, a to znaczy, że jestem i „faszystą” i „ruskim agentem” w jednej osobie. Ładny interes!
No dobrze – ale wszystko to nie wyjaśnia rzeczy najważniejszej. Ponieważ wiemy, że na tym świecie nic się nie dzieje bez woli Pana Boga, to konieczne jest postawienie pytania, po czyjej stronie w tych wyborach stanął Pan Bóg? Bo Pan Bóg zawsze stoi po jakiejś stronie, a z reguły jest tak, że na Pana Boga powołują się obydwie strony. Czy słusznie? Oto jest pytanie, na które wielu próbowało odpowiedzieć. Na przykład pewna francuska markietanka, która włóczyła się za napoleońska armią, wyjaśniała córce, że „Pan Bóg jest po stronie silniejszych batalionów”. Coś może być na rzeczy, bo nawet Józef Stalin, który, zanim został bolszewikiem, rok spędził w seminarium duchownym, po II wojnie światowej ustanowił medal z napisem: „nasze dieło prawoje – my pobiedili” (nasza sprawa słuszna, dlatego zwyciężyliśmy). Oczywiście Stalinowi, jako „naukowemu materialiście” powoływać się na Pana Boga nie wypadało, ale przecież i on pośrednio powoływał się na autorytet Nieba, wskazując na „słuszność”, jako przyczynę zwycięstwa. Wróćmy jednak do „silniejszych batalionów”. Które są „silniejsze”? Odpowiedzi dostarcza żydowska anegdotka: „Nasi zwyciężają! – Jacy „nasi”? – No, ci, którzy zwyciężają!” Jeśli zatem jakieś bataliony wygrywają, to znaczy, że są „silniejsze”, a skoro są silniejsze, to tylko dlatego, że po ich stronie jest Pan Bóg.
Biorąc pod uwagę te ustalenia można powiedzieć, że w ostatnich wyborach Pan Bóg wprawdzie stanął po stronie pana prezydenta Dudy, ale wsparł go z ociąganiem, bo pan prezydent wygrał w Rafałem Trzaskowskim tylko dwoma procentami. Niemniej jednak wygrał, bo było oczywiste, że Rafała Trzaskowskiego Pan Bóg nie wspomoże, jako że nie tylko sam kandydat pogrążony jest po uszy w sprośnych błędach Niebu obrzydłych, ale w dodatku, wśród jego zwolenników dominowali bezpieczniacy, sodomici, gomoryci i celebryci, których Pan Bóg nie może lubić przede wszystkim z powodu ich snobizmu. Ci ludzie bowiem udają tych, kim nie są, bo panicznie sie boją, że wyjdzie na jaw, iż jeszcze niedawno – jak mówi poeta – „srać chodzili za chałupę”, toteż wyłażą ze skóry, by nie padło na nich posądzenie, że nie są „nowocześni” i w ciemno żyrują każde głupstwo, byle było „postępowe”. Tymczasem w Królestwie Niebieskim jest inaczej. Niewiele wprawdzie o nim wiemy, prawdę mówiąc – tyle, co nic – ale jedno wiemy na pewno; że tam nigdy nie było, nie ma i nie będzie żadnych reform. Nic więc dziwnego, że na widok postępaków Pan Bóg może doznawać mdłości, zatem trudno wymagać, żeby w tej sytuacji stawał po ich stronie. „Stąd dla żuka jest nauka”, by nie spieszyć się z tym postępem, nawet jeśli z tego powodu dama i pisarka Manuela Gretkowska opuści ojczyznę i będą nas wytykać palcami w Paryżu.
No dobrze, ale jeśli Pan Bóg nie chciał stanąć po stronie Rafała Trzaskowskiego, to dlaczego tak powściągliwie wsparł pana prezydenta Dudę? Tego, ma się rozumieć, nie wiem, bo niezbadane są wyroki Opatrzności, ale skoro już jesteśmy skazani na domysły, to nie żałujmy sobie i się domyślajmy. Ja na przykład domyślam się, że przyczną powściągliwości Pana Boga mogła być okoliczność, że sztab pana prezydenta Dudy w swojej propagandzie posługiwał się metodą szantażu moralnego. Polegał on na tym, że w imię miłości Ojczyzny trzeba było poświęcić własny interes partyjny, dla „interesu państwowego”, to znaczy – dla partyjniackiego interesu Prawa i Sprawiedliwości. Myślę, że taki łajdacki szantaż moralny nie mógł się podobać Panu Bogu i dlatego, chociaż w swoim miłosierdziu dopuścił do zwycięstwa pana prezydenta Dudy, to tą minimalną przewagą udzielił nie tyle może jemu, co Naczelnikowi Państwa i wynajętym przez niego propagandzistom, poważnego ostrzeżenia, że Jego cierpliwość jest już na wyczerpaniu.
A skąd mi porzyszło do głowy postawienie tego pytania? Przyszło mi ono na widok fotografii ołtarza wystawionego w Krzeszowicach z okazji procesji Bożego Ciała. Nad tym ołtarzem górował banner zachęcający do głosowania na pana prezydenta Dudę, co stwarzało wrażenie, jakby do takiego wyboru zachęcał sam Pan Jezus. Nie wiem, czy było to z Panem Jezusem skonsultowane – ale jeśli nie – to może być druga przyczyna takiego powściągliwego poparcia Pana Boga dla batalionów pana prezydenta Dudy.
Stanisław Michalkiewicz
Felietony i komentarze nie zawsze odzwierciedlają poglądy i opinie redakcji
2 comments
jacek zarazek
21 lipca, 2020 at 2:53 pm
Obelga w postaci „ruskie onuce” czy „ruscy agenci, którym śmierdzą onuce” jest autorskim tworem pana Sakiewicza, który uzurpatorsko zajął pozycję lidera prawicowych mediów, co zapewnia jego niezbyt wysokiego lotu gazetce niezłe profity. Pomyślane jako obelga przywołująca do porządku – coś w rodzaju jak „ty nieuku, jak nie będziesz się uczył, to będziesz świnie pasł” – miała spowodować zawstydzenie się członków i zwolenników Konfederacji i poddanie się ideowemu przywództwu pana Sakiewicza. Pomijając jednak tę obelżywość to nie sposób nie dostrzec, że coś w tym jest, że oddaje ona pewien stan umysłów panujący w Konfederacji. Nie jest bowiem tajemnicą ich zafascynowanie Rosją, co się wyraża w głoszeniu mrzonek o handlowych interesach z nią i jakie profity można z tego ciągnąć. Wszyscy tam wyobrażają sobie, że będą Wokulskimi i zarobią krocie na dostawach dla niezwyciężonej Armii Czerwonej. Chociaż nie brakuje także i takich, którym się marzy wielka wspólnota pansłowiańska. Jest to dziecięca naiwność, ale pomarzyć, jak mówi piosenka, dobra rzecz. Uwzględniając jednak proporcje, to Polska przy takiej współpracy z Rosją stanowiłaby tak niewielki element, że porównać go można jedynie z onucą, bo na więcej, np., na bycie ruskimi spodniami czy marynarką nie mamy szans, czego Konfederaci za nic nie chcą zrozumieć. A onuce mają to do siebie, że śmierdzą, taka ich uroda. Zresztą do rozpowszechnienia się tej obelgi przyczynił się w dużym stopniu sam pan Michalkiewicz ciągle o niej przypominając. Natomiast trzeba podkreślić, że forumowicze wojujący po stronie PiS używali jej tylko w reakcji na wyjątkowe nienawistne ataki ze strony Konfederatów. Fakt, że połowa zwolenników pana Bosaka głosowała na Dudę a połowa na Trzaskowskiego, świadczy tylko o tym, że co najmniej połowa z nich to patrioci, którzy nie dają się zaślepić nienawiści, podczas gdy druga połowa jest tą nienawiścią tak opętana, że żaden głos rozsądku do nich nie dociera. Co nie rokuje Konfederacji zbyt dobrze. Natomiast zachowanie pana Michalkiewicza, który zakreślił krzyżykiem obu kandydatów przypomina mi opowieść jednej pani, która idąc nocą główną ulicą miasta, a działo się to za czasów głębokiej komuny, poczuła nagłą potrzebę wypróżnienia się. Ponieważ nikogo nie było widać, to ta pani przykucnęła i ulżyła sobie. Traf chciał, że było to akurat przed budynkiem Komitetu Miejskiego PZPR. Potem ta pani przechwalała się swoim wyczynem i chyba nawet awansowała do grona bojowniczek o demokrację. Zgodnie bowiem z znaczeniem zastosowanej symboliki stawiając krzyżyki przy obu kandydatach pan Michalkiewicz nie zademonstrował w ten sposób niechęci do obu kandydatów lecz wręcz przeciwnie, że obu ich akceptuje. A to trochę nie przystaje do wizerunku prawego człowieka Prawicy i mentora tejże. No ale ideały ideałami a o czymś trzeba pisać, żeby zarobić na tę flaszkę francuskiego koniaku. Tylko po co w to wszystko mieszać Boga?
Pingback: Moja wiara jest lepsza niż twoja